Przyszłość Afganistanu rozstrzygnie się w najbliższym czasie - twierdzą dowódcy Sojuszu Północnego. Na linię frontu z Talibami opozycja ściąga coraz to nowe oddziały, szykując się do szturmu na Kabul. Mudżahedinom pomagają Amerykanie - samoloty przez cały dzień bombardowały umocnienia Talibów w pobliżu afgańskiej stolicy oraz północnej twierdzy Mazar-i-Szarif. Natomiast Talibowie szykują się do wojny totalnej.
„Podjęliśmy decyzję, by w każdej wiosce, w każdej prowincji Afganistanu powstał zbrojny oddział, który przeciwstawi się agresji Amerykanów i ich popleczników" - powiedział jeden z talibańskich ministrów. Jeszcze bardziej zdecydowany w słowach jest ambasador talibów w Pakistanie - mułła Abdul Salam Zajef. „Jeśli tylko będziemy mieć możliwość ataku na Amerykę - zrobimy to. Jeśli pojawi się szansa zabicia Amerykanów - chcemy to zrobić." Tymczasem według anonimowego oficera uzbeckiej armii, w bazie wojskowej przy granicy z Afganistanem są już dwa tysiące żołnierzy amerykańskich, czyli dwukrotnie więcej, niż oficjalnie uzgodniono. Żołnierze z 10 dywizji piechoty górskiej ćwiczą strzelanie przed walką z Talibami - twierdzi Uzbek. Ponadto każdego dnia w stronę Afganistanu odlatują ciężkie helikoptery transportowe Chinook. Nie wiadomo, czy są w nich oddziały gotowe do akcji, czy też jedynie sprzęt wojskowy. Amerykanie wymyślili ponoć prosty sposób, jak niezauważenie zwiększyć swoją liczebność w bazie Khanabad. Każdego dnia lądują tam samoloty transportowe z zaopatrzeniem. W każdej z tych maszyn jest też niewielka grupa żołnierzy. Zgodnie z uzbecko-amerykańskimi ustaleniami, przynajmniej tymi oficjalnymi, baza Khanabad może być wykorzystywana jedynie w celach humanitarnych i do akcji poszukiwawczo - ratunkowych.
rys. RMF
21:30