„Fabryce snów” grozi paraliż. Scenarzyści filmowi i telewizyjni grożą bowiem strajkiem. Domagają się większych pieniędzy za swoją pracę, a dokładniej większych wpływów ze sprzedaży filmów i programów na płytach DVD, w Internecie i telefonach komórkowych.
W czwartek wygasły ich dotychczasowe kontrakty, a na razie nie widać szans na podpisanie nowych, bo w rozmowach z producentami trwa pat. Wizja strajku w Hollywood staje się więc coraz bardziej realna.
Filmy długometrażowe powstawać będą raczej bez problemów. Scenariusze tego typu obrazów przygotowano dużo wcześniej i na hollywoodzkich półkach czeka ich wiele na realizację. Większy kłopot będą miały natomiast amerykańskie stacje telewizyjne, bo chociaż mają przygotowany pewien zapas popularnych seriali, to jednak cały czas musi trwać praca nad nowymi. Jeżeli dojdzie do strajku, w pewnym momencie trzeba będzie emitować powtórki lub inne programy.
Rozmowy związków zawodowych scenarzystów z producentami filmów nie przyniosły na razie żadnych rezultatów. Nie wiadomo także, co będzie dalej. Scenarzyści na początek zapowiadają pikiety. Są już jednak pierwsze sygnały, że także inne grupy zawodowe mogą im udzielić poparcia. Taką gotowość wyraziła m.in. część personelu technicznego Hollywood. A to może oznaczać dużo większe kłopoty z dochowaniem terminów produkcji.