Pijany motorniczy wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle - taka była przyczyna zderzenia tramwaju z autem na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Zginęły dwie osoby, a kolejne dwie zostały ranne. Pierwsze badanie wykazało, że 34-latek miał 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Po wypadku zatrzymał tramwaj dopiero po kilkuset metrach - tylko dlatego, że zmusili go do tego pasażerowie.
Do wypadku doszło kilka minut po godzinie 13 na skrzyżowaniu ul. Piotrkowskiej i Brzeźnej. Zginęły dwie osoby, które przechodziły przez przejście dla pieszych.
Siła uderzenia tramwaju była tak duża, że ciała ofiar zostały odrzucone na odległość kilkunastu metrów od pasów. Samochód ma zmiażdżony niemal cały tył.
W szpitalach są dwie osoby ranne: jedna została potrącona na przejściu dla pieszych, druga to kierowca samochodu, w który uderzył tramwaj. Mężczyzna jest w stanie ciężkim. Ranna kobieta, która była na pasach, ma złamaną nogę.
Świadek wypadku, z którym rozmawiała reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, nie ma wątpliwości, że zawinił motorniczy. Tramwaj, który jechał Piotrkowską w stronę centrum, przejechał na czerwonym świetle i uderzył w opla - opowiada.
Dzisiaj motorniczego z pewnością nie uda się przesłuchać, bo jest nietrzeźwy. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki zapowiada jednak, że przeprowadzone zostaną badania: Przede wszystkim badanie krwi. Z relacji świadków wynika, że zachowywał się dość dziwnie.
Mężczyzna w chwili wypadku pracował 7 godzin.
Ul. Piotrkowska jest w tej chwili zablokowana w obydwu kierunkach. Tramwaje jeżdżą objazdami przez Aleję Politechniki. Na zamkniętym odcinku do ronda Lotników Lwowskich kursują zastępcze autobusy.
Informację o wypadku i pierwsze zdjęcia z miejsca zdarzenia dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
(abs)