Tysiące ludzi nie ma prądu, ponieważ wichury pozrywały kilometry linii energetycznych – to zimowa rzeczywistość na północnym-wschodzie Stanów Zjednoczonych. Burze przyniosły tam wichry wiejące z prędkością ponad 120 kilometrów na godzinę.
Są także ofiary śmiertelne – zginęły 4 osoby. W stanie Nowy Jork przywracanie dostaw prądu potrwa najprawdopodobniej do jutra. W wielu rejonach, gdzie wichury wyrządziły najwięcej szkód, otwarte zostały przytułki Czerwonego Krzyża.