Policja zakończyła akcję ratowniczą po częściowym zawaleniu się jaskini lodowej na lodowcu Breidamerkurjokull na południu Islandii. Wcześniej mylnie sądzono, że w grocie wciąż znajduje się dwóch turystów. W wyniku zawalenia się jaskini jedna z osób zginęła na miejscu, a druga została poważnie ranna.
Początkowo przypuszczano, że grupa, która weszła do jaskini, liczyła 25 osób, jednak ostatecznie po sprawdzeniu listy osób, jaka zapisała się na wycieczkę, oraz na podstawie relacji świadków ustalono, że w środku przebywały 23 osoby. Oznacza to, że pod lodem nie było więcej osób.
Do częściowego zawalenia się jaskini doszło w drugi dzień weekendu. Pierwsze telefony ratownicy otrzymali tuż po godz. 15 czasu lokalnego w niedzielę (godz. 17 w Polsce). Jaskinię zwiedziała grupa turystów z różnych krajów, gdy zaczęły spadać kawałki lodu. Jedna z osób zmarła na miejscu, drugą przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Reykjaviku, a jej stan określa się jako stabilny.
Islandzki nadawca publiczny RUV podał, że przetransportowanie sprzętu i ludzi na lodowiec nastręczyło wielu trudności z powodu nierównego terenu, a przez lód przedzierano się przy użyciu pił łańcuchowych.
Jeden z turystów, który wcześniej zwiedzał jaskinię, przekazał, że po wyjściu na powierzchnię słychać było głośny trzask, ale o wypadku dowiedział się dopiero z mediów po powrocie do hotelu. Według mężczyzny grota miała 3-5 metrów głębokości.
Wypadek wywołał w Islandii debatę na temat bezpieczeństwa atrakcji turystycznej. Rząd zwołał posiedzenie mające na celu przegląd przepisów związanych ze zwiedzaniem jaskiń i lodowców.
Islandia jest znana także z innych potencjalnie niebezpiecznych miejsc, takich jak wulkany czy skaliste plaże z wysokimi falami.