Frachtowiec z rosyjską załogą zaginął kilkanaście dni temu na Oceanie Atlantyckim. Po raz ostatni statek „Arctic Sea” widziano go u wybrzeży Portugalii - poinformował rosyjski biuletyn morski firmy Sowfracht.
Nad statkiem od początku wisiało fatum. Jeszcze na Morzu Bałtyckim przez dwanaście godzin przetrzymywali go ludzie podający się za policjantów. Zniknęli nic nie zabierając. Jednostka pływająca pod banderą maltańską miała zawinąć 4 sierpnia do algierskiego portu Bidżaja, ale nie zjawiła się tam. Po raz ostatni komunikowano się ze statkiem 28 lipca.
Rosjanie uważają, że frachtowiec na pewno nie zatonął, lecz został porwany, mimo to, że u brzegów Portugalii nie grasują piraci. Nie było jednak żadnych sygnałów SOS, a na morzu nie ma żadnych śladów po katastrofie. Po prostu nagle przestały działać elektroniczne systemy informujące o położeniu statki. To świadcyz o porwaniu - mówi Michał Wojtinienko, szef Przeglądu Morskiego.
Rosjanie do poszukiwań włączyli już nie tylko marynarkę wojenną, ale i służby specjalne. „Arctic Sea” przewoził podobno fińskie drewno do Algierii.