Aż 44 nowe wpisy pojawią się w Księdze Rekordów Guinnessa. To po wczorajszym maratonie, który zorganizowano w Londynie. Jak co roku była to okazja do zabawy i zbierania pieniędzy na cele charytatywne.

Pogoda nad Tamizą lubi płatać maratończykom figle. W tym roku była jednak łaskawa dla 50 tys. uczestników biegu. To rekord, bo nigdy wcześniej tak olbrzymia liczba śmiałków nie stanęła na starcie. 42-kilometrowy bieg jest okazją do ustanawiania bardzo poważnych sportowych rekordów, ale także do niezłej zabawy. 

Największą uwagą stojących wzdłuż trasy kibiców cieszą się uczestnicy maratonu, którzy pragną wpisać się do Księgi Rekordów Guinnessa. Oni widoczni są najbardziej - przebrani w kostiumy, niosący różne przedmioty czy wykonywujący w biegu trudne zadania. Maraton zaczyna się na błoniach Blackheath w pobliżu historycznej dzielnicy Greenwich.

Witajcie w Księdze Rekordów Guinnessa

Rekordy padły w kategoriach ukończenia biegu w kostiumie postaci z gier komputerowych - księga ma od wczoraj najszybszego Super Mario. 

Znajdzie się też w niej nazwisko biegacza przebranego za olbrzymi kran wodociągowy - potrzebował on zaledwie 3 godziny, 10 min i 23 sekundy, by dotrzeć do mety. To już drugi rekord na jego koncie. Pierwszy ustanowił kilka lat temu najszybciej w historii udając na trasie muszlę klozetową. 

Wczoraj w Londynie padły także rekordy w bardziej poważnych kategoriach - na przykład ukończenia biegu przez osobę cierpiącą na stwardnienie rozsiane.

Kilka lat temu do historii przeszedł wzruszający wyczyn mężczyzny, który ukończył bieg po wygraniu z białaczką. Przez tydzień pokonywał trasę w kombinezonie nurka głębinowego. Towarzyszyli mu przez cały ten czas kibice i media.

Nie zawsze o rekord chodzi

Mężczyzna, który w połowie maratonu oświadczył się partnerce, nie trafi do Księgi Rekordów Guinnessa. Ale fakt, że przebiegł trasę z 26-kilogramową lodówką na plecach będzie zapamiętany. Miał kłopoty z podniesieniem się z kolan. Ale wstał już zaręczony i pobiegł dalej przy aplauzie ustawionych wzdłuż trasy kibiców. 

Każdy z 50 tys. uczestników londyńskiego maratonu musi wcześniej uzyskać poparcie sponsorów. Ale to nie wystarcza. By znaleźć się na trasie, trzeba precyzyjnie trzymać się terminów zgłoszeń, a następnie wziąć udział w loterii. Liczba miejsc jest ograniczona. 15 tys. z nich gwarantowanych jest dla biegaczy za pośrednictwem organizacji charytatywnych, które wykupują co roku coś na kształt abonamentu. Trzeba także pokryć koszty administracyjne wpisu: to 70 funtów dla rezydentów Wielkiej Brytanii i 120 dla zagranicznych maratończyków.

Opracowanie: