Brytyjska policja ogłasza, że w środowym pożarze w Grenfell Tower w Londynie zginęło co najmniej 58 osób. Do tej pory odnaleziono 30 ciał, ale za zmarłych uznaje się też 28 nieodszukanych ludzi. Szef policji Stewart Condy zastrzega, że liczba ofiar może być jeszcze większa, bo nie ma wciąż pełnej listy ludzi, którzy mogli być w wieżowcu.

Ekipy policjantów i strażaków na razie tylko powierzchownie przeszukały wieżowiec. Przeszli do górnych pięter, ale musieli się wycofać z powodu niebezpieczeństwa dla ich życia.

Operacja poszukiwania ciał będzie długotrwała. Zarówno ja, jak i koledzy z londyńskiej straży pożarnej podkreślamy, że może zająć nawet tygodnie. Może też to zająć więcej czasu - mówi Stewart Condy.

Szef policji w Londynie zapowiedział też, że jutro - za zgodą rodzin - ujawnione będą zdjęcia i filmy z wieżowca.

Tańsze elementy elewacji, podatne na ogień

W latach 2015-2016 budynek Grenfell Tower przeszedł gruntowny remont, w trakcie którego m.in. wymieniono okna i wzmocniono elewację. Grupa mieszkańców prowadząca bloga Grenfell Action Group opublikowała jednak artykuł, w którym oskarżyła operatora budynku KCTMO o stworzenie "niebezpiecznych warunków do życia" i naruszenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa. Mieszkańcy ostrzegali, że błędne zarządzanie nieruchomością grozi w przyszłości "ogromną katastrofą".

W piątek dziennik "The Times" poinformował, że firma Rydon, wykonawca ubiegłorocznego remontu budynku, oraz władze dzielnicy Kensington i Chelsea zdecydowały się na tańsze o dwa funty na metrze kwadratowym elementy elewacji (5 tys. funtów w skali budynku), które ze względu na swoją budowę były bardziej podatne na ogień.

Zbudowany w 1974 roku 24-piętrowy blok mieszkalny Grenfell Tower, w którym znajdowało się 120 mieszkań, zapalił się krótko przed godz. 1 czasu lokalnego (godz. 2 w Polsce) z wtorku na środę. To jeden z najpoważniejszych pożarów w budynku mieszkalnym w historii Wielkiej Brytanii.

(mal)