Francuski inżynier, porwany w grudniu 2012 roku przez Al-Kaidę, ujawnił szczegółowy przebieg swojej ucieczki z rąk terrorystów. Jego historia mogłaby bez wątpienia posłużyć za scenariusz sensacyjnej hollywoodzkiej produkcji.
63-letni Francis Collomp przez prawie rok regularnie chodził wokół swojej małej celi, przemierzając w ten sposób aż 10 kilometrów dziennie. Wyjaśnił, że chodziło mu o to, by pozostać w świetnej kondycji fizycznej. Przyznał też, że codziennie wyciągał ze ściany łańcuch, którym zamykana była jego cela.
Inżynier zaproponował porywaczom z Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu, że będzie im dawał kursy matematyki. Wykorzystał to, by uczyć się ich dialektu i obserwować, w jaki sposób zorganizowany jest ich obóz w stanie Kaduna w środkowej Nigerii.
Wbrew wcześniejszym informacjom pochodzących ze źródeł dyplomatycznych w Lagos, Collomp nie uciekł z niewoli w czasie ataku nigeryjskiej armii. Twierdzi, że wykorzystał moment, kiedy terroryści byli zajęci modlitwą. Uciekając nie biegł, żeby nie wzbudzić podejrzeń okolicznej ludności. Wmieszał się jak najszybciej w uliczny tłum i szedł przez pięć kilometrów, aż złapał "motocyklową taksówkę", której kierowca zawiózł go na posterunek policji.
Francis Collomp, zatrudniony we francuskiej firmie sektora energii odnawialnej, został porwany 19 grudnia 2012 roku, gdy grupa ok. 30 islamskich bojowników zaatakowała jego dom w mieście Rimi na północy kraju. Terroryści oświadczyli, że był to odwet za francuską interwencję wojskową w Mali. We wrześniu tego roku porywacze opublikowali nagranie, na którym Collomp prosił o pomoc.