Do potężnej erupcji wulkanu doszło w jednym z najmniejszych państw świata – na wyspie Saint Vincent, na Morzu Karaibskim. Wyrzucony z krateru popiół unosił się na wysokości około sześciu kilometrów. Tysiące mieszkańców nadal oczekuje na opuszczenie wyspy. Jak ostrzegają eksperci - możliwe, że to nie koniec eksplozji wulkanu.
Jak podało dziś Centrum Badań Sejsmicznych Uniwersytetu Zachodnioindyjskiego, o godz. 8.41 rano (czasu lokalnego) doszło do potężnej erupcji wulkanu La Soufriere, położonego w Saint Vincent i Grenadynach na Morzu Karaibskim.
W wyniku eksplozji tysiące mieszkańców zostało zmuszonych do ucieczki.
Na ten moment, nie ma doniesień o ofiarach.
Majestat La Soufriere obudził się w całej swej przerażającej chwale - napisała na Twitterze Heidi Badenock, prawniczka mieszkająca na wyspie.
Jak przekonuje dyrektor Centrum Sejsmicznego Erouscilla Joseph - dalsze erupcje mogą być nieuniknione. Nie wiadomo jednak czy będą słabsze, czy też jeszcze silniejsze niż poprzednia.
W mediach pojawiły się filmy ukazujące wysokie smugi pyłu unoszące się nad wulkanem. Szacuje się, że popiół mógł wznieść się na wysokość nawet sześciu kilometrów.