Pierwsze głosowanie nad wyborem prezydenta Włoch nie przyniosło rozstrzygnięcia. Nikt z ubiegających się o to stanowisko nie otrzymał wymaganej większości dwóch trzecich głosów. Następna tura głosowania jutro.
Włoski parlament wspierany przez przedstawicieli 20 regionów, w sumie 1010 osób, wybierał w tajnym głosowaniu następcę prezydenta Carlo Azeglio Ciampiego. Bez sukcesu. Ani lewica, ani prawica nie dogadały się bowiem w sprawie jednej kandydatury. Koalicja Berlusconiego nie chce dopuścić, by głową państwa został postkomunista i wystawiła własnego kandydata Gianniego Lettę, byłego szefa Urzędu Rady Ministrów.
Lewica postanowiła z kolei udowodnić, że Letta nie ma żadnych szans i dlatego chce wymusić na swoich politycznych rywalach, by zagłosowali w kolejnych rundach - przewidzianych na jutro i pojutrze - na kandydata lewicy. Z tego powodu, by nie spalić już dziś swojego faworyta sędziwego Giorgio Napolitano, politycy z koalicji Romano Prodiego wrzucali do urn puste kartki.
Ta sytuacja nie wróży dobrze zwycięzcy wyborów parlamentarnych Romano Prodiemu. Lewicowy kandydat na premiera do tej pory nie otrzymał formalnej prezydenckiej zgody na tworzenie rządu. Obecny prezydent, Carlo Azeglio Ciampi, chce, by misję tworzenia gabinetu powierzył mu już jego następca, nie wiadomo jak długo trzeba będzie poczekać na jego wybór.