Jeśli nie będzie – miejmy nadzieję – wojny militarnej w Zatoce Perskiej, to jaka? Co może doprowadzić do globalnego wybuchu, zainicjowanego iskrą rzuconą do bliskowschodniej beczki prochu? Wiadomo już, że prezydent Donald Trump wycofał się (na razie?) z planów konwencjonalnego ataku wojskowego w odpowiedzi na zestrzelenie przez Iran amerykańskiego drona. Otwarcie mówi się w Waszyngtonie, że w zastępstwie zbrojnej akcji Amerykanie rozpoczęli cyberataki przeciwko irańskim wojskowym systemom komputerowym. Jednak ten wirtualny front nie jest jedyny. Zdefiniujmy to i inne pola walki.
Dwóch wysokich amerykańskich urzędników ujawniło agencji Associated Press, że ataki cybernetyczne na Iran zostały przeprowadzone za zgodą prezydenta Donalda Trumpa. Trzeci urzędnik potwierdził ogólne zarysy operacji. Wszyscy zdradzili te informacje pod warunkiem zachowania anonimowości, ponieważ nie byli upoważnieni do publicznego wypowiadania się na temat interwencji.
Z tego, co się dowiedzieliśmy, celem cyberataków, działań "awaryjnych" przygotowanych przez kilka tygodni w obliczu zagrożenia ze strony państwa ajatollahów, były irańskie systemy komputerowe kontrolujące wyrzutnie rakiet oraz sieć szpiegowska, monitorująca przepływ statków w cieśninie Ormuz. Jest to reakcja na wzrost napięcia na linii Waszyngton-Teheran po ataku na tankowce w Zatoce Omańskiej, przypisywanemu Iranowi przez Amerykanów oraz po zestrzeleniu amerykańskiego drona przez Irańczyków. Zwłaszcza ta ostatnia akcja była policzkiem dla Stanów Zjednoczonych. Na stronie magazynu "Wired" można przeczytać, jak duża to była strata.
Iran zidentyfikował drona jako RQ-4A Global Hawk. Ten bezzałogowy statek powietrzny wart 220 milionów dolarów działa jako potężna platforma nadzoru na niebie. "Globalne Jastrzębie" wprowadzone do militarnego arsenału Stanów Zjednoczonych w 2001 r., mają rozpiętość skrzydeł sięgającą 40 metrów i maksymalną masę startową ponad 16 ton. Ich zasięg to niemal 20 000 kilometrów. Mogą też latać na niesamowitych wysokościach - aż do 18 000 metrów i pozostawać w powietrzu bez przerwy przez 34 godziny. Nie mają zdolności ofensywnych. Ich wartość polega na bardzo szczegółowym monitorowaniu działań naziemnych lub morskich. Global Hawks są zdolne do obrazowania w podczerwieni, termicznego oraz elektrooptycznego. Jednak jak zauważa Ulrike Franke z Europejskiej Rady do spraw Stosunków Zagranicznych, ekspert do spraw dronów, amerykańskie wojsko dostosowuje bezzałogowe statki do różnych misji, co sprawia, że nie wiadomo, w jaki dokładnie sprzęt został wyposażony ten konkretny Global Hawk. Na pokładzie zawsze jest super tajna technologia szpiegowska, o której nie wiemy - podkreśliła Ulrike Franke.
Nic zatem dziwnego, że Amerykanów rozsierdziło zestrzelenie maszyny przez Iran. Ogłoszenie planów militarnej interwencji, wstrzymanej przez prezydenta Donalda Trumpa, oraz przeprowadzony cyberatak to riposta, której należało się spodziewać. Jednak reakcja Persów na najnowszą ofensywę elektroniczną USA również była przewidywalna. Najpierw uparte milczenie, a potem triumfalny komunikat utrzymany w demonstracyjnie lekceważącym tonie.
Cyberataki przeprowadzone przez Stany Zjednoczone na cele w Iranie nie powiodły się - oświadczył irański minister ds. łączności i technologii informacyjnych. Mohammad Dżawad Azari Dżahrumi określił je wręcz mianem "cyberterroryzmu". Reuters spekuluje, że jest to prawdopodobnie odniesienie do złośliwego oprogramowania Stuxnet. Wirus ten - przypomnijmy - wykorzystany w 2007 roku w ataku na irańskie instalacje atomowe miał zostać stworzony przez USA i Izrael. Warto tu przypomnieć ten ostatni sensacyjny trop - izraelski. Szeroko pisały o nim przed laty media na całym świecie, jako przykład łączenia supernowoczesności z tradycją sprzed wielu wieków.
Ralf Langner, niemiecki informatyk cytowany przez "Daily Telegraph", ujawnił, że Niemcy wykryli biblijną aluzję w kodzie "Stuxnetu". Miał to być ślad wiodący do Izraelczyków. Kod zawierał bowiem łacińskie słowo "myrtus".
Analiza „Stuxnet pod mikroskopem”.
Mirt to dosłownie gatunek rośliny, jednak hebrajskie słowo na jej oznaczenie brzmi Hadassah. A to było imię, które przy urodzeniu otrzymała Żydówka znana następnie jako Estera, bohaterka biblijnej księgi. Była ona żoną króla Persów Ahaswerusa, ukrywająca do końca swoją żydowskość (można powiedzieć jak wirus swoje pochodzenie). Doradca Ahaswera - Haman - w obecności Estery zaczął knuć intrygę w celu zamordowania wszystkich żydów w królestwie perskim. Estera zaprosiła go więc na obiad w obecności króla. W czasie posiłku straszny plan Hamana został ujawniony, a on sam powieszony na drzewie. Tę historię ocalenia narodu wybranego upamiętnia święto Purim. Podobnie jak działanie biblijnej bohaterki można uznać za "prewencyjne", tak jej działaniami ma się teraz inspirować Izrael w celu wyprzedzenia śmiertelnej dla państwa żydowskiego nuklearnej napaści ze strony obecnej ojczyzny Persów. Niemiecki naukowiec Ralf Langner twierdził przed laty, że to izraelska "Jednostka 8200" - wywiad elektroniczny armii państwa żydowskiego - dokonała infiltracji oprogramowania sterującego irańską elektrownią nuklearną w Buszerze.