Chińczycy nie trzymają się mocno - tak można, cytując "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego, opisać sytuację w Państwie Środka. Chiny tracą moc... energetyczną.
Pekin wydał właśnie polecenie chińskim firmom kolejowym i władzom lokalnym, aby zwiększyły niezbędne dostawy węgla do zakładów użyteczności publicznej. Globalny gigant zmaga się z dramatycznymi przerwami w dostawach prądu, które bardzo mocno uderzają w produkcję przemysłową. Rozkaz, wydany przez potężnego planistę chińskiego państwa, następuje w momencie ostrego kryzysu. A w perspektywie - zima. I strach mieszkańców przed chłodem w domach.
Kontrakty terminowe na węgiel energetyczny w Chinach osiągnęły rekordowy poziom. Cena "czarnego złota" jest zabójcza dla przedsiębiorstw - 1376,8 juanów (212,92 USD) za tonę. Limity dotknęły dużych obszarów kraju, zwłaszcza trzech północno-wschodnich prowincji, w których mieszka prawie 100 milionów ludzi. Rośnie powszechny niepokój przed rychłym energetycznym Armagedonem.
W tej sytuacji do gry wchodzi krajowy planista - Narodowa Komisja Rozwoju i Reform (NDRC). Formalnie jest to grupa składająca się z lokalnych ekonomistów, przedstawicieli administracji energetycznej i szefów przedsiębiorstw kolejowych. Wszyscy teraz się głowią, jak zwiększyć transport węgla, aby zaspokoić zapotrzebowanie mieszkańców na ciepło w sezonie zimowym.
Urzędnicy w tym tygodniu wielokrotnie starali się zapewnić obywateli, że nie zabraknie prądu do użytku domowego i do ogrzewania, gdy powoli, ale nieubłaganie zbliżają się zimne miesiące.
Jednak racjonowanie mocy w godzinach szczytu wprowadzono już w zeszłym tygodniu w wielu częściach północno-wschodnich Chin. Pojawia się wiele informacji w mediach społecznościowych. Ludzie sygnalizują o braku światła w miastach i zakłóceniach w sieciach łączności 3G.
Powodów jest kilka - brak dostaw węgla, zaostrzenie norm emisji CO2 oraz silny popyt na prąd w przemyśle. Właśnie dlatego ceny węgla wzrosły do rekordowych poziomów i spowodowały powszechne ograniczenia w jego zużyciu. Wprawdzie nakazy mniejszego zużycia energii w domach dopiero weszły w życie, jednak potężna baza przemysłowa Chin zmaga się ze sporadycznymi skokami cen energii i ograniczeniami dostaw prądu co najmniej od marca.
Już pół roku temu władze prowincji Mongolia Wewnętrzna nakazały zmniejszenie poboru branżom przemysłu ciężkiego, w tym hucie aluminium, aby region mógł osiągnąć swój cel w zakresie zużycia energii za pierwszy kwartał.
W maju producenci z południowej prowincji Guangdong, największego centrum chińskiego eksportu, spotkali się z podobnymi żądaniami. W tym przypadku powodem były upały i niższa niż zwykle produkcja energii wodnej. Inne duże strefy przemysłowe wzdłuż wschodniego wybrzeża Chin również doświadczyły niedawno limitów zużycia i przerw w dostawie prądu. To jest także pokłosie obietnic i ambitnych planów.
Prezydent Chin Xi Jinping ogłosił pod koniec zeszłego roku na szczycie ONZ w sprawie zmian klimatycznych, że jego kraj drastycznie zmniejszy do 2030 emisję dwutlenku węgla o ponad 65% w stosunku do poziomu z 2005 r. Takie dążenia Państwa Środka - największego na świecie producenta CO2 i innych gazów cieplarnianych - jest postrzegana jako kluczowa w globalnej walce ze zmianami klimatycznymi. Na szczycie Xi obiecał również gwałtowny wzrost wydajności energii odnawialnej.
Wyznaczone cele dotyczące CO2 przełożyły się natychmiast na bezwzględnie egzekwowane nakazy dotyczące redukcji emisji zwłaszcza na poziomie prowincji, gdzie to władze lokalne są odpowiedzialne za zapewnienie realizacji programu. Plany planami, a życie swoje. Na razie to, co obiecał Xi, jest tylko pobożnym życzeniem.
Bowiem według krajowej agencji planowania tylko 10 z 30 chińskich regionów osiągnęło swoje cele w zakresie redukcji zużycia energii w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2021 roku. W odpowiedzi na to masowe przekroczenie limitów władze ogłosiły w połowie września surowsze kary dla prowincji, które nie spełniają swoich celów, i zagroziły pociągnięciem do odpowiedzialności lokalnych urzędników
Dane same mówią za siebie. Całkowita produkcja energii w Chinach do sierpnia 2021 r. była w rzeczywistości o 10,1% większa niż w tym samym okresie w 2020 r. i prawie o 15% większa niż w tym samym okresie w 2019 r., ponieważ przedsiębiorstwa użyteczności publicznej w całym kraju zwiększyły moc, aby zaspokoić rosnący popyt. I tak wraz ze większą produkcją energii poszły w górę wskaźniki emisji gazów cieplarnianych. W pierwszym kwartale tego roku przekroczyły poziomy sprzed pandemii. Chiny teraz najwyraźniej wpadły w błędne koło.
Samorządy lokalne w prowincjach Zhejiang, Jiangsu, Yunnan i Guangdong zwróciły się do fabryk o ograniczenie zużycia energii lub ograniczenie produkcji. Niektórzy dostawcy energii wysyłali powiadomienia do przedstawicieli branż przemysłu ciężkiego, aby wstrzymali produkcję w okresach szczytowego poboru mocy od 7:00 do 23:00, albo całkowicie zamknęli działalność na dwa do trzech dni w tygodniu. Przedsiębiorstwom z innych gałęzi chińskiej gospodarki nakazano nawet, aby całkowicie zamknęli produkcję do odwołania lub do określonej odgórnie daty. Na przykład zakłady przetwórstwa soi w Tiencin we wschodnich Chinach zostały zamknięte już 22 września.
Wpływ tej polityki na przemysł jest ogromny i obejmuje sektory energochłonne, takie jak huty aluminium, stali, fabryki cementu i zakłady produkcji nawozów. Co najmniej 15 chińskich firm notowanych na giełdzie, które produkują różne materiały i towary - od aluminium i chemikaliów po barwniki i meble - ogłosiło, że ich produkcja została zakłócona przez ograniczenia mocy.
Już ucierpieli również zwykli mieszkańcy. Nie muszą czekać do grudnia. Dla właścicieli gospodarstw domowych w północno-wschodnich Chinach wprowadzono bowiem limity korzystania z podgrzewaczy wody i kuchenek mikrofalowych. To pierwszy krok.
Władze w Pekinie ze swymi planistami oświadczyły, że intensywnie pracują nad rozwiązaniem problemów z niedoborem energii, ale nie podały żadnych informacji na temat kroków, jakie mieliby podjąć. A jest jeszcze dodatkowy, bardzo istotny kontekst ostatniego kryzysu.
Jednym z głównych wyzwań w najbliższym czasie dla Pekinu jest trwający spór handlowy z Australią, drugim co do wielkości eksporterem węgla na świecie. Canberra znacznie ograniczyła dostawy "czarnego złota" do Chin, a w tym czasie władze lokalne w Państwie Środka po całej serii wypadków zaostrzyły standardy bezpieczeństwa, które spowolniły produkcję w chińskich kopalniach węgla.
Innym czynnikiem międzynarodowym jest globalny niedobór gazu ziemnego, ponieważ wiele głównych gospodarek chce uzupełnić zapasy paliwa w tym samym czasie po złagodzeniu ograniczeń związanych z pandemią Covid-19. Ten problem bardzo dobrze znamy na Zachodzie - kryzys energetyczny trwa w Wielkiej Brytanii, w Zachodniej Europie. Za chwilę pewnie dotknie Polskę - podobnie z powodu limitów emisji CO2, nacisków na likwidację naszych kopalń i elektrowni. Jednak to uwaga na marginesie. Wróćmy do Pekinu.
Państwowa Korporacja Sieciowa Chin zapowiedziała właśnie, że uczyni wszystko, aby stoczyć zwycięską bitwę o zapewnienie dostaw energii klientom i rozesłać więcej energii elektrycznej. Musimy śledzić doniesienia z Dalekiego Wschodu. Nie można ich bagatelizować, tak jak w przypadku koronawirusa w pierwszych miesiącach pandemii.
A kto pamięta czasy PRL-u i "czasowe ograniczenia poboru mocy", ciemne osiedla w naszych blokowiskach za czasów komuny, może mieć poczucie, że to już było. Co teraz będzie? Pewnie nie wie nikt, nie tylko w Chinach, ale na całym świecie, łaknącym prądu jak kania dżdżu. Kania to grzyb więc czerpie energię z wyłącznie z natury. Ale jak to w przyrodzie : czasem słońce, czasem deszcz. Czasem.