Nowy rząd, ale czy także nowe relacje z Unią Europejską? To pytanie, jakie pada po wygranych przez Partię Pracy wyborach w Wielkiej Brytanii. Laburzyści pokonali rządzących od 14 lat konserwatystów. Uzyskali olbrzymią większość mandatów poselskich w Izbie Gmin i mogą rządzić samodzielnie.
Londyn mówi głośno o budowaniu mostów i resecie stosunków. W rządzie ukonstytuowanym przez lidera laburzystów, sir Kiera Starmera zasiada wielu ministrów, którzy zagłosowali za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Ale nawet sam premier na pytanie, czy są szanse, by Wielka Brytania ponownie wstąpiła w szeregi wspólnoty, odpowiedział: "Nie za mojego życia".
Nikt w obecnych kręgach władzy nie ma ochoty rozdrapywać blizny brexitu, ale jest mowa o wspólnych deklaracjach w sprawie obronności, polityki energetycznej i zmian klimatycznych. Nowy brytyjski szef dyplomacji David Lammy błyskawicznie wyruszył na rajd po europejskich stolicach, ale odwiedził tylko Niemcy, Polskę i Szwecję, a jego rozmowy z partnerami skupiły się głównie na Ukrainie. Celem tych wizyt było wysłanie Rosji sygnału, że Wielka Brytania po zmianie władzy nie zamierza rezygnować z pomagania obrońcom, a wręcz przeciwnie.
Wielka Brytania jest poza Unią Europejską. Wielu wyborców, którzy zagłosowali w ostatnich wyborach na Partię Pracy, opowiedziało się w referendum za brexitem. Możemy zatem spodziewać się pozytywnych sygnałów, wysyłanych w kierunku Brukseli, ale będzie to tylko koleżeńskie mrugnięcie okiem.
Na przykład Unia Europejska chciałby umożliwić młodym Europejczykom w wieku od 18 do 30 lat łatwiejszy wjazd do Wielkiej Brytanii i możliwość osiedlenia się i pracy. Londyn się na to nie zgodzi. Taki przypływ potęgowałby statystykę imigracyjną, a imigracja zarówno dla konserwatystów, jak i dla sprawujących obecnie władzę laburzystów jest kluczowym tematem. Nowy rząd wykazał się już pewną elastycznością, pozbywając się planów byłego już premiera Rishiego Sunaka odsyłania nielegalnych imigrantów do Rwandy, ale musi w zamian zaproponować alternatywne rozwiązanie.
Rządy sir Kiera Starmera na pewno będą bardziej dla Europy przyjazne, a rozmowy z brytyjskimi politykami bardziej racjonalne niż dotychczas - już na wstępie sprawowania urzędu premier zapowiedział, że pozbędzie się ideologicznych doktryn, które charakteryzowały 14 lat rządów Partii Konserwatywnej.
Niewykluczone, że Wielka Brytania może na przykład przyłączyć się do programu wymiany studenckiej Erasmus, który po brexicie opuściła, ale ponad to nie ryzykowałbym prognoz, które sugerowałby większe zbliżenie się do Unii Europejskiej.
Brytyjczycy doskonale zdają sobie sprawę z kosztów brexitu. Po 14 latach rządów konserwatystów są biedniejsi i wciąż podzieleni. Ale doskonale pamiętają traumę, jaką przeszli po ogłoszeniu wyników referendum do momentu faktycznego rozwodu z Unią, co trwało 4 lata! Takiego dramatu nie przeżywa się ponownie na własne życzenie.