Rząd Viktora Orbana złagodził w lipcu ograniczenia wizowe dla migrantów zarobkowych z Rosji i Białorusi, którzy mogą przyjeżdżać na Węgry na uproszczonych zasadach. Jak podaje "Financial Times", szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber obawia się, że umożliwi to napływ rosyjskich szpiegów do strefy Schengen.

Na początku lipca rząd w Budapeszcie rozszerzył listę krajów spoza UE, których obywatele mogą przyjeżdżać na Węgry z rodzinami jako gastarbeiterzy bez przechodzenia kontroli bezpieczeństwa. Nowe zasady, wprowadzające tzw. kartę narodową dla pracowników czasowych, obowiązują już od początku roku, ale dotąd dotyczyły głównie krajów Ameryki Łacińskiej i Azji.

W lipcu do tej listy dołączyły Rosja i Białoruś. Rząd węgierski uzasadniał to zapotrzebowaniem na siłę roboczą do budowy nowych bloków elektrowni jądrowej w Paksu, realizowanej przez rosyjski koncern Rosatom.

"Dla Rosjan ostatecznym celem nie są Węgry, a strefa Schengen"

Jak informuje brytyjski dziennik "Financial Times", szef Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Manfred Weber napisał w tej sprawie do przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela. Zdaniem szefa największej grupy w Parlamencie Europejskim decyzja Budapesztu stwarza poważne ryzyko otwarcia drzwi dla rosyjskich szpiegów w UE.

Weber wzywa, aby Wspólnota zajęła się tym problemem na październikowym szczycie.

To poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, w zależności od tego, ile osób przyjedzie - ocenia Andras Racz, ekspert ds. Rosji z think tanku DGAP, cytowany przez "Forbesa". Podkreśla jednocześnie, że dla Rosjan ostatecznym celem nie są Węgry, a strefa Schengen.

Rosyjscy szpiedzy działający pod dyplomatyczną przykrywką dość regularnie przeprowadzają operacje na Słowacji, w Austrii, na Węgrzech, a nawet w Niemczech, na przykład będąc akredytowanymi w Pradze - mówi Racz.

KE oczekuje wyjaśnień od Węgier

KE skontaktuje się z węgierskimi władzami w tej sprawie - w szczególności po to, by wyjaśniły one zakres programu oraz to, czy jest on zgodny lub nie z unijnymi zasadami - powiedziała rzeczniczka KE Anitta Hipper. Przypomniała, że Rosja jest postrzegana jako zagrożenie dla bezpieczeństwa UE.

Wszystkie instrumenty wprowadzane na poziomie krajów członkowskich nie mogą naruszać bezpieczeństwa UE i muszą uwzględniać bezpieczeństwo strefy Schengen jako całości - zaznaczyła.

Węgry wraz z 28 innymi krajami europejskimi są częścią strefy Schengen - obszaru liczącego blisko 400 mln osób, po którym można podróżować bez paszportu i kontroli granicznych. Jak podkreśliła Hipper, przynależność do strefy Schengen wiąże się z szeregiem zobowiązań. Węgry są np. zobowiązane do kontrolowania, czy obywatele krajów trzecich spełniają wszystkie warunki wjazdu na teren UE określone w art. 6 Kodeksu granicznego Schengen. Określa on warunki, jakie przyjezdni muszą spełnić, by przebywać w strefie Schengen przez 90 dni.

Jak tłumaczyła Hipper, zgodnie z art. 6 chodzi nie tylko o to, czy obywatele państw trzecich, zamierzający wjechać do Schengen, posiadają ważną wizę czy pozwolenie na pobyt, ale także o to, czy nie są osobami, które figurują w Systemie Informacyjnym Schengen (SIS). System ten jest wykorzystywany przez kraje należące do Schengen do wymiany informacji na temat zarządzania granicami. SIS poniekąd zastępuje kontrole graniczne; korzystają z niego służby graniczne i imigracyjne, policja, organy celne i sądy w UE. Wpis dokonany w SIS przez jeden kraj jest widziany przez wszystkie pozostałe. Na podstawie wpisu można odmówić wjazdu osobie figurującej w SIS.

Art. 6 Kodeksu granicznego Schengen mówi też o tym, że wjechać na teren strefy Schengen mogą jedynie obywatele krajów trzecich, którzy "nie są uważani za (osoby) stanowiące zagrożenie dla porządku publicznego, bezpieczeństwa wewnętrznego, zdrowia publicznego lub stosunków międzynarodowych żadnego z państw członkowskich, a w szczególności nie dokonano wobec nich, na tej samej podstawie, wpisu do celów odmowy wjazdu w krajowych bazach danych państw członkowskich".

Orban jest krytykowany przez zachodnich sojuszników za podejście do rosyjskiej inwazji na Ukrainę i bliską współpracę z Rosją. Węgry są w dużym stopniu uzależnione od importu rosyjskich surowców energetycznych, a Orban był w ostatnich tygodniach ostro atakowany za nieskoordynowaną z Brukselą wizytą w Moskwie na początku lipca, zaraz po przejęciu przez Węgry rotacyjnej prezydencji w Radzie UE.