​Republikański senator Robert "Bob" Corker podczas spotkania z zastępcą sekretarza stanu, Johnem Sullivanem w czwartek próbował ustalić, dlaczego Biały Dom do tej pory nie wprowadził sankcji wobec Rosji. Miały one wejść w życie zgodnie z ustawą 1 października. Po spotkaniu z Sullivanem, senator Corker, przewodniczący senackiej komisji spraw zagranicznych, stwierdził w wydanym przez siebie oświadczeniu, że "wyjaśnienia przedstawione przez Departament Stanu są pierwszym krokiem w kierunku odpowiedzialnego wprowadzania w życie tej skomplikowanej ustawy". "Kongres spodziewa się szczegółowych i szybkich konsultacji do czasu pełnego wprowadzenia jej postanowień w życie" - dodał Bob Corker.

Zbyt wolne tempo wprowadzania sankcji wobec Rosji zaniepokoiło także republikańskiego senatora John McCaina oraz wpływowego w sprawach polityki zagranicznej demokratycznego senatora Bena Cardina. Obaj senatorowie w wystosowanym do prezydenta Trumpa pod koniec września liście, zaapelowali o dołożenie starań, by "sprawcy rosyjskich ataków na naszą demokrację w ubiegłym roku - w rosyjskim sektorach obrony i wywiadu - zostali przykładnie ukarani sankcjami".

Senator Bob Corker był jednym z głównych projektodawców ustawy o użyciu sankcji jako broni wobec przeciwników Ameryki (Countering America's Adversaries Through Sanctions Act).

Ustawa, została ostatecznie zaaprobowana przez Senat miażdżącą przewagą głosów, stosunkiem 98 "za" do "2 "przeciw" 27 lipca br. Prezydent Trump po okresie wahań podpisał ten akt 2 sierpnia.

W czwartek szef amerykańskiej dyplomacji Rex Tillerson przedstawił senackiej komisji spraw zagranicznych szczegółowe objaśnienia odnoszące się do zastosowania sankcji, w tym listę rosyjskich podmiotów - osób, instytucji i firm, które będą nimi objęte.

Dziennik "The New York Times" opublikował w czartek tę listę. Wśród instytucji, które będą dotknięte sankcjami są m.in. FSB, Służba Wywiadu Zagranicznego, GRU, koncern Kałasznikowa oraz Rostech.

Ustawa Kongresu o zaostrzeniu sankcji wobec Rosji jest jak do tej pory najbardziej zdecydowaną reakcją władz amerykańskich na mieszanie się Rosji w ubiegłoroczne wybory prezydenckie w USA i aneksję ukraińskiego Krymu.

Ustawa dyskutowana w Kongresie od lutego br. przewiduje nie tylko zaostrzenie sankcji wobec Rosji, ale także wprowadzenie nowych sankcji wobec Iranu i Korei Północnej.

W zapisach dotyczących Rosji akt ten nakłada sankcje na "wszelkie osoby powiązane z wrogimi cyberatakami i inną działalnością w tej dziedzinie, sprzedażą broni dla Syrii i z korupcją, a także osoby oskarżane o łamanie praw człowieka i związane z rosyjskim wywiadem bądź ministerstwem obrony".

Ustawa przewiduje też zaostrzenie już istniejących sankcji wobec takich sektorów rosyjskiej gospodarki jak górnictwo, hutnictwo, żegluga, transport kolejowy i energetyka.

Jak argumentuje na łamach dziennika "The Washington Post" komentator międzynarodowy Josh Rogan, zwłokę Białego Domu we wprowadzaniu sankcji wobec Rosji, mogły spowodować obawy administracji prezydenta Trumpa, że restrykcje obejmą automatycznie także podmioty z krajów trzecich, które "mają powiązania z rosyjskim sektorem militarnym bądź z wywiadem Rosji".

W wąskim rozumieniu ustawy sankcje objęłyby też Turcję i Arabię Saudyjską, które już po przyjęciu ustawy zakupiły od Rosji sprzęt militarny, w tym - system rakiet przeciwlotniczych S-400. Zarówno Turcja, jak i Arabia Saudyjska są sojusznikami Stanów Zjednoczonych.

Kontrowersyjna okazała się też kwestia karania sankcjami przedsiębiorstw operujących w sektorze energetycznym. Zdaniem Białego Domu sankcje rykoszetem mogłyby uderzyć w amerykańskie firmy realizujące międzynarodowe projekty w tej dziedzinie w Rosji.

Prezydent Rosji Władimir Putin, jeszcze przed podpisaniem ustawy przez prezydenta Trumpa 2 sierpnia w odwecie za zaostrzenie amerykańskich sankcji zarządził zrównanie liczby pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych USA w Rosji do poziomu personelu rosyjskiego w placówkach w USA.

Waszyngton odpowiedział na tę decyzję, polecając zamknięcie konsulatu Federacji Rosyjskiej w San Francisco oraz dwóch obiektów dyplomatycznych - w Nowym Jorku i w Waszyngtonie.

(ph)