Podczas negocjacji w sprawie wejścia Polski do Unii nasi negocjatorzy walczyli nie tylko o wielkie sprawy i wielkie pieniądze. Jak przypomina nasza korespondentka w Brukseli, która śledziła te nasze starania o członkostwo w UE - rokowania z Brukselą dotyczyły czasami także spraw trochę absurdalnych.
Bruksela nie chciała nam na przykład przyznać dotacji do szprotek, bo twierdziła że... szprotek się nie je, tylko wykorzystuje do produkcji mączki. I zarzucała naszym negocjatorom, że wymyślili sobie (na potrzeby rokowań) oddzielny gatunek szprotki o nazwie Sprattus sprattus balticus.
Ogórek też nie miał szczęścia - wspomina Ewa Haczyk, ówczesna rzeczniczka kolejnych polskich negocjatorów. Ogórki, które były dopuszczane na wspólny, unijny rynek musiały mieć co najmniej 180 g. A nasz małosolny jest przecież mniejszy! I tak powstał problem negocjacyjny wokół naszej narodowej zagrychy. Walczyliśmy także o oscypka i bryndzę. Bruksela najpierw twierdziła, że te nasze tradycyjne sery produkowane są w sposób... niehigieniczny. Później musieliśmy walczyć ze Słowakami, którzy zamierzali także zarejestrować oscypka jako swój produkt tradycyjny. Nasi negocjatorzy doszukali się jednak w archiwach, że u nas wyrabiało się go znacznie wcześniej, bo co najmniej od 1416 roku.
Także podczas ostatnich 10 lat naszego członkostwa w UE Bruksela powymyślała różne absurdy. Od 2011 roku urzędnicy Komisji Europejskiej pracowali nad... normami dla spłukiwania muszli klozetowych i pisuarów. Chodzi o to, żeby nasze ubikacje były jak najbardziej ekologiczne.
Eurokraci przeanalizowali setki toalet w prawie wszystkich krajach UE i doszli do wniosku, że dla muszli klozetowych najbardziej optymalna ilość wody do spłukiwania to 5 litrów, a dla pisuarów - mniej niż 1 litr. Główną autorką tego doniosłego odkrycia, zawartego w 60 stronicowym raporcie jest Polka, Małgorzata Kowalska.
Bruksela broni się przed zarzutami o wyprodukowanie kolejnego absurdu dowodząc, że dzięki tej normie producenci toalet będą mogli otrzymać oznakowanie w postaci kwiatuszka dla ekologicznych produktów zwane "Ecolabel". Rzecznik komisarza ds. ochrony środowiska Joe Hennon argumentuje, że sami producenci ubikacji zwrócili się do Komisji Europejskiej o stworzenie dla nich takiej normy. Przy okazji tego badania stworzono również... ranking europejskich ubikacji. Te najbardziej ekologiczne, które spłukuje się najmniejszą ilością wody, są w krajach skandynawskich, te najmniej przyjazne środowisku - znajdują się we Francji i Belgii.
O mały włos, a od tego roku zabrakłoby na stołach w wielu europejskich restauracjach karafek lub dzbanków z oliwą. Chodzi o oliwę z oliwek, którą goście mogą według własnego uznania doprawiać swoje dania np. sałatki. Bruksela chciała zakazać zakorkowanych buteleczek z oliwą w restauracjach, w obawie przed oszustwami. Zdaniem brukselskich urzędników niektóre restauracje zastępują reklamowaną wysokogatunkową oliwę tańszymi odpowiednikami. Miały być więc dozwolone tylko oryginalne, jednorazowe pojemniki.
Stało się jednak jasne, że nasz pomysł, który miał na celu lepsze informowanie konsumenta nie znalazł poparcia - bił się w piersi unijny komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos, wycofując się z pomysłu, który surowo skrytykowali zwłaszcza właściciele europejskich restauracji. Komisarz przyznał, że szczególnie w krajach północnoeuropejskich planowana regulacja spotkała się z ostrą krytyką. Popierały ją z kolei kraje, gdzie produkuje się oliwę z oliwek. Nowe przepisy miały obowiązywać od 1 stycznia tego roku, ale w głosowaniu poparło je tylko 15 krajów. Komisja przyznała także, że nie przeprowadziła wystarczających konsultacji, zanim zaproponowała przepis, którzy uderzał w kulinarne przyzwyczajenia Europejczyków.
(abs)