Polacy i inni cudzoziemcy studiujący na niektórych chińskich uniwersytetach mają od stycznia bardzo ograniczoną możliwość wychodzenia z kampusów – mówią studenci. Uczelnie tłumaczą to pandemią COVID-19, choć w ChRL dawno zniesiono już większość restrykcji. Według ustaleń PAP sprawą zajęła się Delegatura UE w Pekinie.
Mamy prawo do aplikowania o wyjście raz w tygodniu. To weszło w czerwcu. Wcześniej przez pół roku w ogóle nie mogliśmy nigdzie wychodzić (...) chyba że do szpitala, a nawet wtedy robili problemy - mówi Katarzyna, która studiuje na jednym z uniwersytetów we wschodnich Chinach. Podkreśla, że decyzja o wydaniu zgody na wyjście jest często arbitralna.
Na niektórych innych uczelniach jest jeszcze trudniej i o przepustkę można się ubiegać tylko raz na miesiąc. Na niektórych trzeba podawać szczegółowe powody wyjścia - dodaje dziewczyna. Problem dotyczy nie tylko Polaków, ale wszystkich zagranicznych studentów na tych uczelniach.
Przez miesiąc, na przełomie maja i czerwca, leżałam i patrzyłam w sufit, bo nie byłam już w stanie tego wytrzymać - mówi Kasia - Na kampusie jest jeden sklep i stołówka. Nie ma kawiarni, nie ma wyboru. To nie jest tak, że my wszystko mamy. To nie jest wolność.
Gdy pod koniec stycznia władze Chin wprowadziły drastyczne środki przeciwdziałania pandemii koronawirusa, wielu zagranicznych studentów było poza uczelniami w związku z noworoczną przerwą w zajęciach. Wielu innych opuściło akademiki w początkowej fazie kryzysu. Tych, którzy pozostali na kampusach, objęły surowe restrykcje.
W całym kraju większość ograniczeń zniesiono już jednak wiosną, po ustąpieniu największej fali zakażeń. Biura, fabryki, sklepy, restauracje i bary wznowiły w dużej mierze normalną działalność. Ruszyła turystyka i podróże między prowincjami. Niektóre uczelnie wciąż nie zniosły jednak ograniczeń.
Na Pekińskim Uniwersytecie Międzynarodowego Handlu i Ekonomii (UIBE) studenci również potrzebują specjalnej przepustki, by móc na kilka godzin wyjść z kampusu. Dwa razy dziennie mają w pokojach mierzoną temperaturę: o godz. 7 rano i o godz. 18 - mówi Anna, obywatelka jednego z krajów UE, która na początku czerwca dostała przepustkę i wyszła z terenu uczelni po raz pierwszy od końca stycznia.
W związku z surowymi ograniczeniami niektórzy zagraniczni studenci "mają objawy depresji", ale władze uczelni "zupełnie się tym nie interesują" - ocenia inny student UIBE, przedstawiający się jako James.
Rozmówcy zwracają uwagę na dyskryminację cudzoziemców. Wielu Chińczyków wchodzi (na kampus), żeby biegać, a nawet tańczyć w dużych grupach. Nie mają nawet maseczek (...) Chińscy studenci mogą swobodnie wychodzić, ale my nie możemy, bo "opiekują się nami" - twierdzi James.
U nas Chińczyków nikt nie sprawdza. Znajomi z akademika, którzy wyglądają na Azjatów, nie są pytani o nic. Za to jak podchodzi biały, od razu proszą o dokumenty, jeśli chce wyjść - mówi Kasia.
Władze UIBE ogłosiły, że model "zarządzania zamkniętego" będzie obowiązywał również w czasie letnich wakacji, między 13 lipca a 31 sierpnia. Decyzję uzasadniono między innymi wykryciem w połowie czerwca nowego ogniska koronawirusa na pekińskim targu Xinfadi. Kampus jest czymś odrębnym od społeczeństwa i musi zagwarantować 100-procentowe bezpieczeństwo - napisano w komunikacie. Restrykcje utrzymano również na uniwersytecie, na którym studiuje Katarzyna, gdzie wakacje mają potrwać do 9 września.
Nie jest jasne, ilu zagranicznych studentów znajduje się w podobnej sytuacji na chińskich kampusach. Rozmówcy podkreślają, że poszczególne uczelnie stosują restrykcje o różnej surowości.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Delegatura UE w Pekinie wystosowała w imieniu państw członkowskich oficjalne pismo do chińskich władz z prośbą o wyjaśnienie sytuacji studentów z UE i czeka obecnie na odpowiedź. Delegatura nie odpowiedziała jak dotąd na prośbę o komentarz w tej sprawie.
Imiona wszystkich studentów cytowanych przez PAP zostały na ich prośbę zmienione. Obawiają się retorsji ze strony uczelni, w tym utraty stypendiów czy problemów na egzaminach. Na wizach studenckich nie mogą legalnie pracować, a wielu nie może sobie pozwolić na wynajem pokoju poza akademikiem. W obecnych warunkach powrót do rodzinnego kraju byłby utrudniony i kosztowny, a ponowny przylot do Chin, by kontynuować naukę, mógłby być niemożliwy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Trump ostrzega przed koronawirusem: Będzie gorzej, zanim zrobi się lepiej