Cztery osoby zginęły, a 97 zostało rannych w piątek w wyniku silnej eksplozji w fabryce sztucznych ogni w rejonie miasta Hendek na północnym zachodzie Turcji. W chwili wybuchu w zakładzie przebywało ponad 180 pracowników.
Wszystkich 97 rannych hospitalizowano, następnie 16 zwolniono - poinformował dziennikarzy minister zdrowia Fahrettin Koca. Jedna osoba jest w stanie krytycznym. Minister przekazał, że na miejsce wysłano 85 karetek, dwa śmigłowce pogotowia i 11 zespołów ratowniczych.
Akcję gaśniczą utrudniały jednak liczne późniejsze wybuchy. Sytuację udało się opanować dopiero po kilku godzinach. Nie wiadomo na razie, co spowodowało eksplozję. W sprawie wszczęto śledztwo.
Minister Koca, który przybył na miejsce wypadku wraz z ministrem spraw wewnętrznych i ministrem pracy, powiedział dziennikarzom, że tego dnia w zakładzie pracowało 186 osób.
Tureckie telewizje pokazywały najpierw nagrania, na których było widać kłęby dymu unoszące się nad miejscem wybuchu. Stacja HaberTurk podała, że władze zablokowały drogi prowadzące do zakładu.
Zobacz również: Kanada: Uzbrojony mężczyzna wtargnął na teren, gdzie znajduje się rezydencja premiera