Z powodu gigantycznej kradzieży miedzianych przewodów w kilkunastu francuskich miejscowościach nie działają telefony stacjonarne i przewodowe łącza internetowe. Odcięte od reszty świata zostały częściowo posterunki żandarmerii, przychodnie zdrowia, gabinety lekarskie, szkoły i urzędy.

W wyniku kradzieży przewodów zapanował nieopisany chaos, co - jak alarmują stróże porządku - zagraża bezpieczeństwu publicznemu. Żandarmi używają na przykład komórek, ale ich numery nie są znane obywatelom. Specjaliści próbują teraz gorączkowo naprawiać instalacje, ale może to długo potrwać. Według funkcjonariuszy, kradzież tak dużej ilości miedzi jest prawdopodobnie dziełem jednej z organizacji mafijnych, które są coraz bardziej zainteresowane tym drożejącym metalem.

W sierpniu rozbito szajkę, która okradała kolejkę jeżdżącą na lotnisko

Kradzieże miedzi stają się we Francji coraz większą plagą. Już w sierpniu policja schwytała bandę Rumunów, którzy przez ponad pół roku wycinali zwoje miedzianych kabli z metra kursującego na podparyskie lotnisko "Orly". Powodowało to ciągłe awarie i opóźnienia w kursowaniu tego miejskiego środka transportu. Z związku z zakrojonymi na szeroką skalę seryjnymi kradzieżami zwiększono ochronę metra na tej trasie. Kiedy schwytano złodziei, okazało się, że na procederze zarobili blisko półtora miliona euro. Sprawcy, którzy mieszkali na jednym z podparyskich obozowisk cyganów, przyznali się do winy. Wyjaśnili, że przecinali metalowe siatki, by wchodzić w nocy na tory i stacje oraz do zajezdni automatycznego metra. Obok czekała zawsze ciężarówka, na którą były ładowane zwoje miedzianych przewodów. Zatrzymani podkreślili, że miedź stała się wyjątkowo cennym łupem w związku z astronomicznym wzrostem cen hurtowych tego metalu.

30 tysięcy osób utknęło w pociągach z powodu kradzieży

W lutym ubiegłego roku przecięcie miedzianych przewodów sparaliżowało francuską kolej w okolicach kurortu Albertville. W efekcie stanęły pociągi, a w nich utknęło 30 tysięcy podróżnych. Francuskie koleje poinformowały, że z powodu przecięcia czterech kabli elektrycznych część pociągów - w tym superszybkich ekspresów TGV - stanęła w szczerym polu, a inne w ogóle nie wyjechały z okolicznych dworców. Opóźnienia składów sięgnęły pięciu godzin. Policja nie wykluczała sabotażu, ale dyrekcja kolei podejrzewa, że była to po prostu kolejna próba kradzieży miedzi, bo proceder stał się we Francji istną plagą - w 2011 roku francuskie koleje zostały narażone z tego powodu na 30 milionów euro strat.

Łupem złodziei padł nawet... dach

Półtora roku temu świetnie zorganizowana banda złodziei ukradła też w nocy miedziany dach kościoła we francuskim Saint-Quentin w Picardii. Alarm podnieśli wtedy mieszkańcy miejscowości, których obudziły w nocy podejrzane hałasy. Okazało się, że zamaskowani sprawcy cieli dach miejscowego kościoła i wrzucali płyty miedzi do ciężarówki. Po policyjnej obławie złapano dwóch złodziei. Pozostałym udało się uciec. Parafianie musieli pokryć koszty szybkiej naprawy, bo świątynię zalewały ulewne deszcze. Policja alarmuje, że wzrost ceny hurtowej tego metalu sprawił, że coraz bardziej interesuje on organizacje mafijne.