Coraz większy skandal wokół lotów niezidentyfikowanych dronów nad francuskimi elektrowniami atomowymi. W ciągu ostatnich trzech dni liczba tajemniczych miniaturowych samolotów i helikopterów - przelatujących nad siłowniami jądrowymi - podwoiła się. Ciągle nie wiadomo, kto nimi steruje.
Paryscy eksperci nie wykluczają żadnej hipotezy. Według nich, mogą to robić terroryści, którzy przygotowują zamachy na elektrownie atomowe, szpiedzy, którzy próbują więcej się dowiedzieć o tych siłowniach czy też np. ekolodzy, którzy chcą wywołać zamieszanie. Miniaturowe zdalnie sterowane samoloty i helikoptery widziane już były nad 15 z 19 francuskich elektrowni atomowych. Wywoływało to panikę wśród ich pracowników.
Rząd przyznaje, że nie ma na razie żadnego tropu. Usiłuje bagatelizować aferę - co według mediów jest skandalem. Już pod koniec ubiegłego tygodnia francuski państwowy koncern energetyczny EDF złożył doniesienie w prokuraturze o popełnianiu przez nieznanych sprawców przestępstw zagradzających bezpieczeństwu elektrowni.
Międzynarodowa organizacja "Greenpeace", której członkowie odbywali wcześniej loty na paralotniach nad elektrowniami atomowymi - po to, by udowodnić właśnie, że są one niewystarczająco chronione - zapewnia, że tym razem nie ma z tym nic wspólnego.
Problem polega na tym, że według obowiązujących procedur zastrzelić te drony może tylko wojsko - a są one za małe, by pojawić się na ekranach radarów. Komentatorzy alarmują, że ochrona francuskich reaktorów atomowych jest kompletnie dziurawa.
(mpw)