Są prośby ze strony krajów spoza strefy euro, by przyspieszyć wejście do korytarza ERM2 - stwierdziła podczas szczytu w Brukseli Angela Merkel. Dodała, że należy się nad tym zastanowić. W podobnym tonie wypowiadał się Nicolas Sarkozy. Chodzi o osiem krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polskę. Premier Tusk i minister finansów mówili, że nasz kraj nie chce już złagodzenia kryteriów wejścia do strefy euro.
Jacek Rostowski twierdzi, że polska gospodarka jest w tak dobrej kondycji, że możemy starać się o euro bez szczególnych przywilejów. Deklaracja ministra Rostowskiego jest dziwna, bo apel o złagodzenie procedur wejścia do strefy euro słyszeliśmy wcześniej wielokrotnie, w tym z ust samego premiera. Jednak w Brukseli nasi politycy usłyszeli, że na złagodzenie procedur nie ma szans, bo osłabiłoby to zaufanie do europejskiej waluty, więc być może uznano, że nie warto walczyć o sprawy z góry przegrane.
Warto za to pokazywać, jak bardzo różnimy się od krajów z naszego regionu, które popadły w olbrzymie kłopoty, np. Węgry. Stąd też stwierdzenia: my nie musimy liczyć na specjalne traktowanie, bo przecież jesteśmy w całkiem dobrej kondycji. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Agnieszki Burzyńskiej:
Protekcjonizm nie jest lekarstwem na kryzys finansowy - ganił kraje starej unii na szczycie w Brukseli premier Tusk, ale szef czeskiego rządu oświadczył, że w Unii Europejskiej nie ma ani jednego przypadku protekcjonizmu. Takie też zdanie zapisano – zapewne po naciskach Francji - w końcowej deklaracji. To właśnie Francja była oskarżana o chronienie swego przemysłu w czasach kryzysu.
Słowa czeskiego premiera Topolanka, o tym, że nie ma protekcjonizmu, wydają się być kurtuazją i próbą załagodzenia sporu z Francją. Choć trzeba przyznać, że również Paryż zmienił swoje stanowisko, zapewniając, że plan pomocy dla sektora motoryzacyjnego nie będzie zawierać wymogu utrzymania produkcji i zatrudnienia wyłącznie we Francji.
Jednak nawet jeśli przyjmie się, że przypadków protekcjonizmu jeszcze nie ma, na pewno są takie tendencje. Prawie w każdym państwie słychać polityków, którzy nawołują do gospodarczego nacjonalizmu. Szczyt miało powiedzieć „stop” takim tendencjom. Czy to się uda, okaże się w praktyce, gdy każdy z unijnych przywódców będzie musiał stawiać czoła kryzysowi we własnym kraju.
Polska, czeskie przewodnictwo i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej odrzuciły węgierski plan pomocy dla dotkniętego kryzysem finansowym i gospodarczym regionu w wysokości 160-190 mld euro. W sprawie ogólnego programu, który by popierał region Europy Środkowo-Wschodniej, entuzjazmu nie było - powiedział minister finansów Jacek Rostowski.
Rostowski zaprotestował przeciwko podziałom kontynentu i mówieniu o tym, że "najbardziej zagrożone są niby kraje na Wschodzie". Tłumaczył też, że gospodarki np. Polski, Czech i Słowacji są w dużo lepszej sytuacji - więc pomocy nie potrzebują. Są kraje należące do strefy euro w Europie Zachodniej, które są w dużo gorszej kondycji gospodarczej niż kraje nienależące do strefy euro w Europie Wschodniej - powiedział dziennikarzom w kuluarach szczytu UE.
Także premier sprawujących unijne przewodnictwo Czech Mirek Topolanek wyraził się sceptycznie o węgierskim planie. Nie sądzę, że Europa Wschodnia jest specjalnym regionem, nie sądzę, że trzeba oddzielać kilka krajów w łonie UE, popieram pomoc dla wszystkich, którzy jej potrzebują - powiedział.
Stop egoizmowi, potrzebna jest solidarność. W polskim przedstawicielstwie w Brukseli odbyło się spotkanie przywódców dziewięciu krajów nowej Europy, które poprzedziło nieformalny szczyt Wspólnoty. Szef polskiego rządu rozmawiał z szefami państw naszego regionu (Słowacji, Czech, Węgier, Litwy, Łotwy, Estonii, Rumunii i Bułgarii) oraz szefem Komisji Europejskiej Jose Barroso m.in. o tym, czy można uprościć procedurę przystąpienia nowych państw UE do eurolandu. Węgry postulowały bowiem skrócenie dwuletniego czasu przebywania w korytarzu ERM2, kiedy to waluta kraju aspirującego jest związana z euro, a jej kurs może się wahać tylko w ściśle określonych granicach. Wygląda na to, że Polska pociągnęła za sobą część Europy, albo wręcz uwiodła. Posłuchaj relacji reporterek RMF FM:
Przedstawiciele polskiego rządu podkreślają, że dzisiejszy szczyt jest "ważnym testem wiarygodności UE" i pokaże, czy Wspólnota jest w stanie mówić jednym głosem w sprawach walki z kryzysem gospodarczym. Polska sprzeciwia się tendencjom protekcjonistycznym niektórych państw członkowskich, mówi wręcz o "burzeniu wspólnego rynku". Biedniejsza część UE apeluje do bogatszej, by w czasie kryzysu nie odtwarzała dawnego podziału. Jednak pojawia się również zarzut, że sama koalicja krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest dowodem na to, że podział jest faktem. Posłuchaj relacji brukselskiej korespondentki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon
W Brukseli Polskę reprezentuje Donald Tusk, Lech Kaczyński został w Polsce. Czeska prezydencja zdecydowała bowiem, że przy stole obrad będzie tylko jedno miejsce dla każdego kraju członkowskiego i że nie będzie tu wyjątków. Polska ubiegała się o "drugie krzesło", ale Czesi nie zgodzili się. Tusk i Kaczyński porozumieli się wówczas, że na szczyt pojedzie szef polskiego rządu.