Dziesięć lat więzienia grozi pilotowi francuskiej awionetki, która niemal zderzyła się z samolotem premiera. "Szalonemu pilotowi" - jak ochrzciły go media - zarzuca się łamanie zasad lotnictwa cywilnego, lot w zakazanej strefie i narażenie na niebezpieczeństwo ludzkiego życia.
Kiedy samolot premiera Fillona przygotował się do lądowania na lotnisku w Paryżu, nagle włączył się automatyczny alarm antykolizyjny, a piloci zobaczyli skręcającą awionetkę w odległości zaledwie 60 metrów. Jedynie wykonany w ostatniej chwili manewr sprawił, że nie doszło do tragicznej katastrofy.
Zginąłby nie tylko szef rządu, ale również jego współpracownicy i wszyscy piloci, z szalonym pilotem Cesny, który odbywał lot turystyczny. Okazało się, że zboczył on z zaplanowanej trasy, bo miał wyłączone niektóre urządzenia pokładowe, i lotniskowi kontrolerzy nie byli w stanie się z nim skontaktować.