Pochodzący z Tunezji islamski terrorysta Anis Amri, który w grudniu 2016 roku porwał ciężarówkę i wjechał nią w tłum w Berlinie, zabijając 12 osób, uczył się podczas wcześniejszego pobytu we Włoszech strzelania - podał niemiecki tygodnik "Spiegel".
Tunezyjczyk, który w 2011 roku razem z Amrim przedostał się z Afryki na włoską wyspę Lampedusa, a potem udzielił mu na krótko gościny w swoim mieszkaniu we Włoszech, powiedział włoskiej policji, że obaj ćwiczyli strzelanie z pistoletu w okolicach wulkanu Etna na Sycylii.
Zdaniem "Spiegla" wcześniejsze ćwiczenia w obchodzeniu się z bronią mogły umożliwić Amriemu zastrzelenie z zimną krwią polskiego kierowcy, którego samochód porwał przed zamachem.
Z zeznań wynika ponadto, że Amri starał się o fałszywe dokumenty. Miał za nie zapłacić 3200 euro, nie wiadomo jednak, czy transakcja doszła do skutku.
Amri 19 grudnia 2016 roku porwał ciężarówkę i po zastrzeleniu w szoferce polskiego kierowcy Łukasza Urbana wjechał w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w centrum Berlina. W zamachu zginęło 12 osób, a ponad 50 zostało rannych. Terrorystę, który zbiegł z miejsca przestępstwa, zastrzelili cztery dni później pod Mediolanem włoscy policjanci.
Amri znany był niemieckiej policji na długo przed zamachem. Funkcjonariusze berlińskiego urzędu kryminalnego, którzy obserwowali podejrzanego, zbagatelizowali jednak zagrożenie, a po fakcie sfałszowali dokumentację, by ukryć swój błąd. Powołana przez władze Berlina komisja analizuje przyczyny nieprawidłowości.
(mal)