Wielki powrót na brytyjskiej scenie politycznej. Były premier Wielkiej Brytanii David Cameron, który od ponad siedmiu lat nie zajmował się czynnie polityką, został w poniedziałek nowym ministrem spraw zagranicznych.
David Cameron zastąpił w tej roli Jamesa Cleverly'ego, który z kolei objął resort spraw wewnętrznych w miejsce zwolnionej Suelli Braverman.
Spodziewane zwolnienie Suelli Braverman ze stanowiska minister spraw wewnętrznych i sensacyjny powrót do rządu Davida Camerona to najważniejsze efekty przeprowadzonej w poniedziałek przez brytyjskiego premiera Rishiego Sunaka rekonstrukcji rządu.
To, że budząca ogromne kontrowersje Braverman będzie musiała prędzej czy później odejść z rządu, stało się jasne po wydarzeniach ostatnich kilku dni. Przesądziły o tym jej artykuł w czwartkowym wydaniu dziennika "The Times", w którym nie dość, że po raz kolejny nazwała propalestyńskie demonstracje "marszami nienawiści", to jeszcze zarzuciła policji brak bezstronności i łagodniejsze traktowanie lewicowych demonstrantów niż prawicowych.
Na dodatek Braverman powszechnie zarzucano podsycanie atmosfery przed sobotnim marszem, którego data zbiegła się z Dniem Pamięci, kiedy oddawany jest hołd poległym żołnierzom. Efektem tej napiętej atmosfery były zamieszki przede wszystkim zwolenników skrajnej prawicy z policją, do których doszło w Londynie. W sobotę aresztowano 126 osób, w większości związanych ze skrajną prawicą.
Odwołanie związanej z prawym skrzydłem Partii Konserwatywnej Braverman było spodziewane, ale uruchomiło serię zupełnie niespodziewanych dalszych zmian. Jej stanowisko objął dotychczasowy minister spraw zagranicznych James Cleverly, a jego z kolei - co było całkowitym zaskoczeniem - były premier David Cameron.
To zaskoczenie z kilku powodów. Po pierwsze niezwykle rzadko zdarza się, by były premier obejmował później niższe rangą stanowisko, po drugie - od siedmiu lat nie udzielał się czynnie w polityce i nie jest posłem (tę proceduralną kwestię rozwiązano poprzez to, że został mianowany parem i jako lord Cameron będzie zasiadał w Izbie Lordów), po trzecie - bo poglądy jego i Sunaka w niektórych punktach mocno się różnią.
Wystarczy przypomnieć, że Cameron ustąpił z funkcji premiera po przegranym ze swojego punktu widzenia referendum w sprawie brexitu, podczas gdy premier Rishi Sunak za wystąpieniem z Unii Europejskiej.
Cameron został premierem w maja 2010 roku po poprowadzeniu Partii Konserwatywnej - po 13 latach w opozycji - do wygranej w wyborach do Izby Gmin, ustąpił z tego stanowiska w lipcu 2016 roku, a dwa miesiące później zrezygnował także z mandatu poselskiego.
"Chociaż przez ostatnie siedem lat byłem poza pierwszą linią polityki, mam nadzieję, że moje doświadczenie - jako lidera Konserwatystów przez jedenaście lat i premiera przez sześć - umożliwi mi pomoc premierowi. Chociaż mogłem nie zgadzać się z niektórymi indywidualnymi decyzjami, jest dla mnie jasne, że Rishi Sunak jest silnym i zdolnym premierem, który wykazuje się wzorowym przywództwem w trudnym czasie" - napisał Cameron na platformie X (dawniej Twitter).
Ściągniecie do rządu Camerona jest równie zaskakującym, co ryzykownym ruchem ze strony Rishiego Sunaka. Jeszcze niedawno premier przekonywał, że on jest politykiem zmiany, natomiast ta nominacja może być odbierana jako coś zupełnie przeciwnego. Na dodatek może być źle odebrana przez sporą część probrexitowych wyborców Partii Konserwatywnej, którym Cameron będzie się kojarzył z kampanią na rzecz pozostania w UE. Z drugiej strony, ta nominacja oznacza, że Sunak chce powalczyć z Partią Pracy o wahających się wyborców centrum, których odrzucała retoryka Braverman.
Jeśli chodzi o Braverman, to będąc poza rządem będzie mogła bardziej otwarcie pozycjonować się jako kandydatka do zastąpienia Sunaka po przyszłorocznych - zapewne przegranych przez konserwatystów - wyborach do Izby Gmin. Braverman nie ukrywa, że ma takie ambicje, a szeregowi członkowie partii, którzy będą mieli decydujący głos w wyborach nowego lidera, bardzo dobrze przyjmują jej wyraziste światopoglądowo wypowiedzi.