Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili opublikował na Facebooku apel do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Napisał w nim, że jest "osobistym więźniem Putina". W innym oświadczeniu, skierowanym do władz Gruzji oraz Gruzinów, napisał, że będzie kontynuował strajk głodowy, dopóki nie zostanie wypuszczony na wolność.
Były prezydent przyleciał do Gruzji w piątek, tuż przed wyborami lokalnymi. Wtedy też został zatrzymany m.in. w związku z tym Saakaszwili został oficjalnie skazany za nadużycie władzy. Od 2013 roku przebywał jednak poza Gruzją, głównie na Ukrainie, gdzie był m.in. gubernatorem Odessy oraz doradcą prezydenckim.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział mediom, że angażuje się w powrót do kraju wszystkich obywateli Ukrainy, więc jego działania dotyczą także Saakaszwilego.
Na Facebooku byłego prezydenta Gruzji pojawiają się kolejne wpisy. To m.in. list otwarty do Zełenskiego, w którym napisał, że jest "głęboko poruszony" deklaracją Zełenskiego i stwierdził, że postawione mu zarzuty w Gruzji "są nieuznawane przez nikogo na świecie, poza Rosją".
Saakaszwili podkreślił, że kocha Ukrainę, gdyż jest to jego "druga ojczyzna". Na zawsze będę dumny, że wniosłem swój skromny wkład w wasze historyczne zmiany i reformy. Ponieważ jestem w rzeczywistości osobistym więźniem Putina, bardzo doceniam twoje (Zełenskiego) zdecydowane stanowisko w sprawie ochrony Ukrainy, regionu i wszystkich więźniów imperium - napisał były prezydent Gruzji.
W innym wpisie Saakaszwili napisał, że wrócił do Gruzji, "by pomóc naszym ludziom przywrócić wolność i demokrację". Stwierdził, że pozostaje "wolnym człowiekiem" nawet "za kratkami". Przypomniał, że ogłosił strajk głodowy. Chcę, żebyście wiedzieli, że nie przerwę go, pod warunkiem, że ja i osoby zatrzymane przez mnie nie zostaną zwolnione. Kocham życie, ale ten strajk głodowy będzie trwał do jego końca - napisał.
Stwierdził, że jest gotów udowodnić, że Gruzja "jest warta życia i warta umierania". Nie chcę denerwować rodziny i bliskich, ale z góry odmawiam opieki medycznej w przypadku utraty świadomości - napisał.
Micheil Saakaszwili był prezydentem Gruzji w latach 2004-2007, a potem 2008-2013. Po przegranych wyborach - w których triumfowała partia Gruzińskie Marzenie, oskarżana o prorosyjskie sympatie - wyjechał z kraju. W 2014 roku został oskarżony o przekroczenie uprawnień podczas rozgromienia akcji opozycjonistów siedem lat wcześniej i likwidację telewizyjnej spółki Imedi. Był także wzywany do złożenia wyjaśnień ws. ułaskawienia urzędników skazanych w związku z zabójstwem jednego z bankierów. Saakaszwili przekonywał, że oskarżenia wysuwane wobec niego w ojczyźnie są politycznie motywowane.
Premier Gruzji Irakli Garibaszwili przekonuje, że zatrzymanie Saakaszwilego w piątek miało zapobiec "prowokacji" - według szefa rządu miało dojść do manifestacji połączonej z "likwidacją kilku liderów opozycji", a obecna władza miała zostać obarczona odpowiedzialnością.
Garibaszwili mówił również, że Saakaszwili spędzi w więzieniu "co najmniej sześć lat", gdyż na tyle został już prawomocnie skazany. Zasugerował też, że może dostać nowe wyroki.
W weekendowych wyborach samorządowych triumfowali przedstawiciele Gruzińskiego Marzenia, którzy zdobyli 45 proc. głosów. Zjednoczony Ruch Narodowy założony przez Saakaszwilego otrzymał niecałe 34 proc.