Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, komentując nagranie rozmowy Aleksieja Nawalnego z człowiekiem przypuszczalnie zamieszanym w próbę jego otrucia, nazwał opozycjonistę "chorym", u którego widać "wyraźną manię prześladowczą" i "pewne objawy manii wielkości".
Pieskow zastrzegł, że jest to jego osobisty punkt widzenia. Ogółem można powiedzieć oczywiście, że chory wykazuje wyraźną manię prześladowczą. Można także wyraźnie określić pewne objawy manii wielkości - oznajmił. Dalej Pieskow wymienił "symptomy według Freuda", w tym - jak się wyraził - "fiksację na rejonie rozporka". Rzecznik zapewnił, że na Kremlu "nie mają czasu na oglądanie takich materiałów".
Nawalny upublicznił wczoraj nagranie swojej rozmowy telefonicznej z mężczyzną, który potwierdził, że brał udział w próbie otrucia opozycjonisty i że jego zadaniem było usunięcie śladów trucizny. Rozmówcą tym według Nawalnego jest specjalista z Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) z zakresu obrony chemicznej Konstantin Kudriawcew.
Opozycjonista zadzwonił do niego, podając się za współpracownika byłego szefa FSB Nikołaja Patruszewa. Nawalny wypytywał go m.in. o to, gdzie dokładnie było największe stężenie trucizny i gdzie mogły zostać jej ślady. Jego rozmówca przyznał, że kazano mu podczas likwidacji skażenia zająć się szwami w wewnętrznej części bielizny i wewnętrzną częścią spodni. Ocenił także, że operacja nie udała się, bo samolot, na którego pokładzie Nawalny źle się poczuł, lądował awaryjnie, a lekarze pogotowia podali opozycjoniście atropinę.
FSB w komunikacie określiła nagranie rozmowy jako fałszywkę.