​To była akcja ratunkowa jedyna w swoim rodzaju - mówi Marcin Kacperek, wspinacz, ratownik i przewodnik wysokogórski, komentując spektakularne uratowanie Aleksandra Gukowa pod szczytem Latoka I w Karakorum. Rosyjski wspinacz czekał na pomoc na wysokości 6200 metrów. Po śmiertelnym wypadku partnera, przyczepiony do potężnej skalnej ściany, spędził ostatnie 6 dni samotnie i bez jedzenia. Dopiero dziś, gdy poprawiła się pogoda, użyto śmigłowca pakistańskiej armii, dzięki czemu akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem.

​To była akcja ratunkowa jedyna w swoim rodzaju - mówi Marcin Kacperek, wspinacz, ratownik i przewodnik wysokogórski, komentując spektakularne uratowanie Aleksandra Gukowa pod szczytem Latoka I w Karakorum. Rosyjski wspinacz czekał na pomoc na wysokości 6200 metrów. Po śmiertelnym wypadku partnera, przyczepiony do potężnej skalnej ściany, spędził ostatnie 6 dni samotnie i bez jedzenia. Dopiero dziś, gdy poprawiła się pogoda, użyto śmigłowca pakistańskiej armii, dzięki czemu akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem.
/

Samo wyciągnięcie go z tego miejsca było nie lada wyczynem - podkreśla Marcin Kacperek. Z tego, co wiadomo, to była akcja jedyna w swoim rodzaju, to znaczy - w odróżnieniu od Tatr czy od Alp - nie ma rutyny - dodał.

Wspinacz zauważył, że w akcji uczestniczyły wojskowe śmigłowce, nieprzystosowane - jeśli chodzi o warunki sprzętowe - do takich działań. Nie mają zamontowanych urządzeń, wyciągarek do podejmowania ludzi ze ścian, piloci pracowali we dwójkę, a drugi śmigłowiec służył w zasadzie tylko do tego, żeby naprowadzić koniec tej długiej liny na wspinacza znajdującego się w ścianie - podkreślił.

Kacperek zaznaczył przy tym, że "im dłuższa lina, tym więcej to wymaga i od pilotów, i od całego zespołu". Ale w tych śmigłowcach stricte ratowniczych - takich jak te używane w Tatrach czy Alpach - są ratownicy pokładowi, są wyciągarki. Te akcje są nieimprowizowane i prowadzone jednak z reguły w terenie, gdzie wydolność silników tych maszyn jest wystarczająca, w związku z tym walka z wiatrem, turbulencjami czy wszystkim innym jest ułatwiona - powiedział. 

Tam (w Karakorum) to było na granicy, także wypada schylić czoła przed tymi pilotami i naprawdę wspaniale, że się udało - dodał wspinacz w rozmowie z RMF FM. 

Zdjęcie z akcji, gdzie widać dokładną pozycja, w której Aleksander Gukow czekał na pomoc, udostępniły ISPR, czyli służby prasowe armii Pakistanu.

Informację o szczęśliwym finale akcji na Latok I przekazała dziś rano  Anna Piunowa, koordynatorka akcji ratunkowej.

Aleksander Gukow w ścianie Latoka tkwił od środy, kiedy to na północnej grani doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął Siergiej Głazunow. 

Gukow stracił wtedy cały sprzęt niezbędny do wspinaczki. Udało mu się jednak przekazać sygnał SOS i od środy czekał na pomoc.

Pogoda pozwoliła wreszcie na użycie śmigłowca pakistańskiej armii. Gukowa zabrano z wysokości około 6200 metrów.

(ph)