Rosyjskie służby specjalne odpowiadają za wybuch w magazynie amunicji w czeskich Vrběticach - poinformował w sobotę premier Andrej Babiš na niespodziewanej konferencji prasowej. W związku z tym Czechy zdecydowały o wydaleniu 18 rosyjskich dyplomatów.
Do potężnej eksplozji składu amunicji we Vrběticach doszło 16 października 2014 roku. Zginęły wówczas dwie osoby. W grudniu doszło do kolejnego wybuchu, jednak nikomu nic się nie stało.
Jak opisywały media, w składach były dziesiątki bomb lotniczych, tysiące granatów i pistoletów maszynowych oraz prawie cztery miliony nabojów. Magazyny były wynajmowane przez ostrawską firmę Grupę Imex.
Przez lata przyczyny eksplozji były dość niejasne. Andrej Babiš, wówczas jako minister finansów, sugerował nawet, że mogło za nią stać samo kierownictwo Grupy Imex, ponieważ dyrektor wykonawczy firmy był w magazynie w noc poprzedzającą pierwszy wybuch.
Wczoraj jednak rząd czeski poinformował, że zgodnie z ustaleniami służb, w wybuch byli najprawdopodobniej zamieszani agenci rosyjskiego wywiadu. I to nie byle kto - chodzi o Aleksandra Miszkina i Anatolija Czepigę, funkcjonariuszy odpowiedzialnych m.in. za próbę zabójstwa byłego agenta GRU Siergieja Skripala w brytyjskim Salisbury.
Jak podaje magazyn "Respekt" Miszkin i Czepiga przyjechali do Czech 13 października 2014, a więc kilka dni przed eksplozją we Vrběticach. W dniu katastrofy z kolei wrócili do Moskwy przez Austrię. Czeska policja poinformowała, że używali paszportów na nazwiska Rusłan Boszyrow i Aleksander Petrow - tych samych, które mieli z sobą kilka lat później podczas lotu do Wielkiej Brytanii.