"Za drogo, mało i niesmacznie" - tak rosyjscy deputowani skarżą się na parlamentarną stołówkę. Powołali nawet specjalną komisję ,która zbada, co takiego muszą znosić ich żołądki. Zwykli Rosjanie nie mogą zrozumieć kaprysów reprezentantów narodu. "To śmieszne. Przecież oni jedzą doskonałe dania za kopiejki" - oburzają się.
Nadieżda Gierasimowa z putinowskiej "Jednej Rosji" tłumaczy, że posiłki w Dumie przygotowuje firma obsługująca też stołówki na Kremlu. Nie ma co ukrywać, w siedzibie rządu, czy Radzie Federacji karmią lepiej niż u nas. Ceny tam są również niższe - mówi Gierasimowa. Obiecuje, że komisja urządzi rajd po ministerialnych stołówkach, by porównać ceny i jakość dań. Nie wyklucza, że parlament może zmienić firmę zajmującą się przygotowywaniem posiłków.
Obiad w parlamentarnej stołówce kosztuje tyle, ile obiad w przeciętnej moskiewskiej szkole. Są jednak zasadnicze różnice - uczniowie nie mają do wyboru łososia czy fileta z kurczaka. Muszą pogodzić się z tym, że zwykle dostają makaron. Nie są też milionerami, jak spora część deputowanych.
Nie lubię szkolnej stołówki. Jedzenie jest niesmaczne, nie lubimy tam jeść - mówi naszemu korespondentowi uczennica III klasy jednej z moskiewskich szkół. Jej mama dodaje: To śmieszne, że oni są niezadowoleni ze swoje stołówki. Nasze dzieci dostają w szkole bardzo często makarony albo kotlety z chleba, a oni jedzą łososia i doskonałe dania za kopiejki - podkreśla.
Słudzy narodu, czyli parlamentarzyści zajęci są jednak swoimi problemami. Szkolnymi stołówkami się nie przejmują. Nie zwracają na nie uwagi, choć ostatnie kontrole wykazały, że połowa nie spełnia norm sanitarnych.
W zupełnie odmiennej niż Rosjanie sytuacji są parlamentarzyści z Francji. W miejscu ich pracy znajdują się najlepsze paryskie restauracje serwujące wykwintne dania. Dobrze nas tu żywią. Antrykot, kogut w winie, strasburski pasztet z drobiowych wątróbek. Każdego dnia jadłospis się zmienia - przyznają z zadowoleniem.