Hiszpański Urząd ds. Ochrony Danych (AEPD) zagroził wolontariuszom wchodzącym w skład komisji wyborczych katalońskiego referendum: za nielegalne, w ocenie Madrytu, korzystanie z danych osobowych mieszkańców regionu grozi im kara do 300 tys. euro.

Hiszpański Urząd ds. Ochrony Danych (AEPD) zagroził wolontariuszom wchodzącym w skład komisji wyborczych katalońskiego referendum: za nielegalne, w ocenie Madrytu, korzystanie z danych osobowych mieszkańców regionu grozi im kara do 300 tys. euro.
Wczorajszy protest studentów - zwolenników referendum w Katalonii /JUAN CARLOS CARDENAS /PAP/EPA

Ci, którzy wzięliby udział w pracach komisji wyborczych tego nielegalnego referendum, uzyskaliby niezgodny z prawem dostęp do bazy danych, działając na szkodę ponad 5,5 mln osób - napisał w komunikacie urząd.

Kierownictwo urzędu zastrzegło, że "osób takich nie można traktować ani jako członków komisji wyborczych, ani jako podmiotów fizycznych wykonujących zadania przysługujące rządowi Katalonii". Tym samym nie mają one prawa do korzystania z danych osobowych mieszkańców tego regionu - dodano.

Jeśli zaplanowane na niedzielę referendum niepodległościowe dojdzie do skutku, to w komisjach wyborczych znajdą się wybrani przez autonomiczny rząd Katalonii wolontariusze. Szacuje się, że łącznie w organizacji plebiscytu weźmie udział ok. 80 tys. wolontariuszy.

7 września br. kataloński rząd Carlesa Puigdemonta uruchomił w internecie nabór kandydatów chcących pomóc w organizacji głosowania. Po kilku dniach hiszpańska policja nakazała zamknąć witrynę, poprzez którą prowadzony był werbunek. Jej kopia pojawiła się wkrótce na jednym z portali społecznościowych.

Od poniedziałku władze w Madrycie zamknęły ponad 140 różnych stron internetowych związanych z plebiscytem w Katalonii. Po kilku dniach od zamknięcia wiele z nich pojawiło się ponownie na innych serwerach. Według hiszpańskich służb bezpieczeństwa ich operatorami w wielu przypadkach są hakerzy z Rosji oraz "państw znajdujących się w orbicie Moskwy".

Hiszpański rząd Mariano Rajoya zapowiedział, że zrobi wszystko, aby nie dopuścić do niedzielnego referendum. Premier wielokrotnie nazywał je "chimerą", grożąc wyciągnięciem konsekwencji wobec organizatorów. W ostatnich dniach Madryt zwiększył też obecność hiszpańskich policjantów i funkcjonariuszy Gwardii Cywilnej w tym najbogatszym regionie Hiszpanii.

W czwartek wieczorem Gwardia Cywilna skonfiskowała na terenie jednej z firm w miejscowości Igualada, 70 km na zachód od Barcelony, 2,5 mln kart do głosowania oraz 4 mln kopert na referendum. W nocy zarekwirowany materiał próbował odebrać funkcjonariuszom tłum niezadowolonych mieszkańców, który zebrał się pod siedzibą miejscowej Gwardii Cywilnej. Budynek obrzucono materiałami pirotechnicznymi.

Hiszpańska policja przejęła już w sumie ok. 13 mln kart do głosowania na referendum. Część z nich skonfiskowano w budynkach katalońskiego rządu, gdzie 20 września przeprowadzono rewizje i aresztowano 14 osób, w tym wysokich rangą urzędników.

W czwartek premier Puigdemont potwierdził, że referendum odbędzie się zgodnie z planem, a wszyscy, którzy będą chcieli wziąć w nim udział, otrzymają karty do głosowania. Ujawnił, że są one wytwarzane w kilku katalońskich drukarniach i stale dostarczane do punktów dystrybucji. Jednym z nich jest dziedziniec uniwersytetu w Barcelonie, gdzie tylko w poniedziałek rozdano ok. miliona kart do głosowania.

(mpw)