Władimir Putin i Kim Dzong Un wymienili w ostatnim czasie tyle uprzejmości, że między Moskwą i Pjongjangiem powinna utworzyć się tęcza. Na jej końcu zobaczymy dwóch dyktatorów, którzy deklarują wzajemną pomoc i partnerstwo, ale chyba mają pewne problemy z zaufaniem.
Świat obiegły zdjęcia z wizyty rosyjskiego dyktatora w Korei Północnej. Putina przywitano kwiatami i starannie wyreżyserowanym entuzjazmem. Depesza koreańskiej agencji prasowej nie pozostawia wątpliwości - to spotkanie było jedyne w swoim rodzaju: "Putin i Kim wymienili głęboko ukryte myśli i otworzyli swoje umysły" - napisano w komunikacie.
Zanim jednak przywódcy krajów "walczących z amerykańską hegemonią" otworzyli swoje umysły, należało Władimira Putina odebrać z lotniska. Tam było pełno uśmiechów i wzajemnego poklepywania po plecach, ale czujne oko kamery wychwyciło moment szczególny. Na nagraniach widać, że Putin i Kim są jeszcze przed procesem "wymiany głęboko ukrytych myśli", stają bowiem przed limuzyną i zaczynają się wzajemnie zapraszać do środka. "Pan przodem", "Ależ nie, tylko za panem" - taki dialog zdają się prowadzić dwaj dyktatorzy.
W końcu, presji nie wytrzymuje były agent KGB - Władimir Putin - i uśmiechając się nerwowo wsiada pierwszy. Kim nie ukrywa satysfakcji i wsiada z drugiej strony.
I choć ten obrazek można by uznać za pokaz zwykłej grzeczności i świetnych manier, atmosfera na tym nagraniu jest gęsta, a w powietrzu unosi się niepewność. Scenę można zinterpretować, jako dowód na to, że obaj panowie mają poważny problem z wzajemnym zaufaniem. Obrócenie się plecami do drugiego, chyba w tej relacji nie wchodzi w grę.