Polak, który w piątek pomagał w obezwładnianiu terrorysty na London Bridge, opuścił szpital. Pan Łukasz, bo tyle tylko o nim wiadomo, został ranny w rękę. Rzucił się na zamachowca z kłem wieloryba w ręku. Ściągnął go ze ściany Fishmongers' Hall - budynku, w którym pracuje. Następnie wybiegł na ulicę i tam z grupą mężczyzn usiłował obezwładnić napastnika.
W Fishmongers' Hall w piątek odbywało się seminarium na temat reintegracji przestępców. Usmar Khan - skazany w przeszłości za terroryzm, a w grudniu zeszłego roku warunkowo zwolniony - zaatakował jej uczestników nożami kuchennymi. Zabił dwie osoby i groził zdetonowaniem ładunków wybuchowych (które później okazały się atrapą). Khan po ucieczce z budynku na most został ostatecznie zastrzelony przez policję.
Wcześniej na most wybiegli za nim pracownicy Fishmongers' Hall, w tym Polak pan Łukasz, który rzucił się na terrorystę z kłem narwala w ręku.
Pan Łukasz podczas tego zajścia został ranny i trafił do szpitala. Dziś został z niego wypisany - informuje dziennik "Daily Mail", powołując się na źródła w polskim MSZ. Gazeta pisze też, że polscy dyplomaci są w kontakcie z brytyjską policją oraz że tożsamość Polaka, o którym wiadomo tylko, że ma na imię Łukasz, nie jest ujawniana ze względu na jego bezpieczeństwo.
Tymczasem stacja Sky News zamieściła bardziej szczegółową relację Toby'ego Williamsona, dyrektora Fishmongers' Hall. Ujawnił on, że Łukasz odniósł pięć ran.
Nie zobaczycie Łukasza. Po pierwsze, jest zbyt skromny, a po drugie, nie ma materiału filmowego - powiedział Williamson.
On myje naczynia w piwnicy. Słyszy krzyki. Jest przeszkolony w udzielaniu pierwszej pomocy, więc świadomie decyduje się wejść na górę. To dość oczywiste, co się dzieje. Terrorysta wymachuje dwoma nożami przy krzykach ludzi w kącie. (Łukasz) zdejmuje ze ściany ten kieł narwala i podejmuje walkę. W następnej chwili jest sam. Zyskuje czas na to, by inni mogli uciec - mówił stacji Sky News.
W tym czasie zadaje cios w kierunku terrorysty i wie, że coś jest nie tak, bo uderza go w klatkę piersiową i odbija się od niej. Ma kamizelkę lub coś takiego. W tym momencie toczy się zaciekła walka na noże, w której Łukasz doznaje pięciu cięć aż po ramię. Jest poważnie ranny, ale ani na chwilę się nie wycofuje. Potem dołącza do niego dwóch lub trzech innych i napastnik widząc, że mają przewagę liczebną, schodzi po schodach. Łukasz jest tuż za nim. Bardzo cierpiał i stracił siłę w lewej ręce, ale był tam do końca - kontynuuje relację Williamson.
Jak informuje "The Guardian", wśród tych, którzy schwytali napastnika był też 42-letni James Ford. Próbował on również uratować życie kobiecie, która została dźgnięta nożem. W 2004 roku Ford został skazany na dożywocie za zabójstwo 21-letniej Amandy Champion. Mógł się ubiegać o zwolnienie warunkowe dopiero po 15 latach. Uzyskał je i teraz odsiaduje ostatnie dni wyroku w HMP Standford Hill, otwartym więzieniu w hrabstwie Kent.
David Wilson, profesor kryminologii na uniwersytecie w Birmingham City i przewodniczący więzienia Friends of Grendon - tam, gdzie był Ford - powiedział, że więzień przeżył intensywny okres psychoterapii. W mojej pracy wiem, że ludzie się zmieniają i zmieniają w wyniku innowacyjnych, ale trudnych procesów pracy nad sobą - powiedział.
Sprawca piątkowego ataku na Moście Londyńskim to 28-letni Usman Khan, który wcześniej został skazany za przestępstwa związane z terroryzmem i zwolniony warunkowo z więzienia w ubiegłym roku.
Wcześniej dziennik "The Times" podał, że napastnik był w przeszłości skazany za przestępstwa związane z islamistycznym terroryzmem, a mniej więcej rok temu został wypuszczony z więzienia, zgadzając się na noszenie tzw. elektronicznej bransolety.
W ataku terrorystycznym, do którego doszło w piątek wczesnym popołudniem na Moście Londyńskim (London Bridge), zginęły dwie przypadkowe osoby - kobieta i mężczyzna, a trzy - mężczyzna i dwie kobiety - zostały ranne.
Atak rozpoczął się w budynku Fishmongers' Hall, gdzie odbywała się konferencja na temat wymiaru sprawiedliwości. Następnie napastnik atakował nożem ludzi na Moście Londyńskim, gdzie został w końcu zastrzelony przez policjantów. Sprawca ataku miał na sobie atrapy ładunków wybuchowych.