Potężne eksplozje wstrząsnęły w nocy z soboty na niedzielę Damaszkiem. Syryjska telewizja państwowa poinformowała, że był to izraelski atak na wojskowe centrum badawcze, położone na przedmieściach stolicy Syrii. Rząd USA nie skomentował doniesień z Damaszku, tak jak i władze Izraela. "Nie odnosimy się do tego typu informacji" - powiedziała rzeczniczka izraelskiej armii.
Nowy izraelski atak jest próbą podniesienia morale grup terrorystycznych po ich porażkach w walce z naszą armią - oświadczyła syryjska telewizja, odnosząc się do ostatniej ofensywy wojsk rządowych przeciwko rebeliantom.
Świadkowie, których relacje przekazało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, mówią, że w czasie eksplozji widzieli przelatujące nad Damaszkiem samoloty. Wybuchy były w pobliżu wojskowego ośrodka badawczego Dżamraja i pobliskich składów amunicji. Telewizja Al-Dżazira podała, że celem ataku były także koszary Gwardii Republikańskiej i innej elitarnej jednostki na przedmieściach Damaszku. Myślałem, że to trzęsienie ziemi - relacjonował jeden z mieszkańców syryjskiej stolicy.
Według zachodnich agencji, ośrodek Dżamraja był już celem izraelskiego ataku lotniczego w styczniu tego roku.
Było spokojnie, gdy nagle zobaczyłem na niebie jasne, pomarańczowe światło, a za chwilę usłyszałem potężne eksplozje - powiedział stacji Al-Arabija inny mieszkaniec Damaszku, który akurat siedział z przyjaciółmi na balkonie.
Amerykańskie media poinformowały wczoraj, że w piątek izraelskie lotnictwo zaatakowało w Syrii składy z bronią przeznaczoną dla bojowników libańskiego Hezbollahu. Władze Izraela nie chcą dopuścić, by broń chemiczna i nowoczesne rakiety trafiły w ręce islamskich radykałów.
Hezbollah jest wrogiem Izraela, a wspiera prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Ugrupowanie to finansuje inny sojusznik obecnych władz w Damaszku, Iran.
Według ONZ, trwająca od ponad dwóch lat antyrządowa rebelia w Syrii kosztowała już życie ponad 70 tysięcy ludzi.