Tylko Holendrzy mogą wejść na stronę ksenofobicznej Partii Wolności. Dostęp do portalu nienawiści Geerta Wildersa z innych krajów, m.in. z Polski został zablokowany wczoraj późnym wieczorem.
Nie wiadomo na razie dlaczego dostęp do tej strony z zagranicy został zablokowany. Po pierwsze, mógł zostać sparaliżowany serwer. W tym samym momencie na portal wchodziło tysiące osób oburzonych istnieniem strony, gdzie można było skarżyć się na imigrantów ze Wschodu. Sami zresztą nawoływaliśmy do wysyłania e-maili z protestem do Geerta Wildersa.
Niewykluczone jednak także, że to sam administrator portalu mógł specjalnie zawęzić jego zasięg tylko do Holandii i zablokować do niego dostęp z Polski i z zagranicy, skąd napływa najwięcej protestów.
Jak ustaliła nasza korespondentka, portal z całą pewnością działa w Holandii. Jeden z dziennikarzy z holenderskiego radia publicznego NOS na prośbę Katarzyny Szymańskiej sprawdził, czy strona otwiera się, gdy wchodzimy na nią z Holandii. Tam portal działa bez żadnych problemów.
Istnieje także trzecia możliwość: atak hakerów. W wielu komentarzach, m.in. pod artykułami na naszej stronie dotyczącymi portalu nienawiści pojawiały się apele, by hakerzy zablokowali antypolski portal.
W ubiegłym tygodniu ujawniliśmy, że portal Partii Wolności nie osiągnął wymaganego celu, a co więcej okazał się lipą i wielką klapą. Wówczas także pisaliśmy, że ze statystyk wynika, że większość osób wchodzących na strony ksenofobicznego portalu skarży się nie na obywateli Europy Środkowo-Wchodniej, ale na samych założycieli portalu.
Zaledwie jedna czwarta to rzeczywiście skargi na imigrantów. Większość z nich jest bardzo ogólna, pozbawiona jakichkolwiek konkretów. Nie da się ich udowodnić i przypisać do konkretnych przypadków. Tylko znikomą cześć skarg można potraktować poważnie.
Lider Partii Wolności tuż po założeniu portalu chwalił się, że liczba skarg na obcokrajowców, przychodzących za pośrednictwem portalu jest ogromna. Teraz okazuje się, że podane przez niego informacje nie były prawdziwe.
Przypomnijmy, że na początku lutego RMF FM i RMF24 uruchomiły akcję "Tulipan to lipa" - była to nasza odpowiedź na holenderski, ksenofobiczny portal. Większość naszych słuchaczy i internautów była zdania, że działalności Partii Wolności nie można zostawić bez odzewu.
Na RMF24.pl umieściliśmy plakat protestacyjny z hasłem "Tulipan to lipa". Mogliście go ściągać, i umieszczać na serwisach społecznościowych. Można go było również wysłać np. do ambasady Holandii lub do szefa Partii Wolności Geerta Wildersa. Przeczytaj o akcji "Tulipan to lipa".
W ten sposób chcieliśmy uświadomić Holendrom, że ich dobrobyt to także zasługa pracy Polaków oraz tego, że kupujemy holenderskie towary w polskich sklepach. Na ksenofobię - odpowiedzieliśmy humorem. Okazuje się, że mieliśmy rację. "Lipą" okazał się bowiem sam portal, który zamiast zbierać skargi na naszych rodaków, jak planowali pomysłodawcy, posłużył do skarżenia się na założycieli tej strony.