Doradcy prezydenta - elekta mają zakaz rozmów z zagranicznymi politykami i dziennikarzami, aby nie rozpowszechniać informacji, które mogą być fałszywie interpretowane. Tak brzmi instrukcja, którą ujawnił internetowy magazyn „Politico”. To - być może - konsekwencja zamieszania wokół telefonicznej rozmowy Lecha Kaczyńskiego z Barackiem Obamą i jego rzekomych obietnic ws. tarczy antyrakietowej.
To może być prawda, z kilku powodów. Po pierwsze Obama bardzo uważa w ostatnich dniach, by nie przekroczyć swoich kompetencji. On cały czas jest tylko prezydentem-elektem, więc do 20 stycznia nie może podejmować decyzji dotyczących polityki zagranicznej. Po drugie, Obama od dawna był sceptyczny wobec tarczy antyrakietowej. Jeśli założyć, że jako prezydent zmieni zdanie, to jednak powinien ogłosić to sam, a nie w jego imieniu - prezydent obcego państwa.
W przyszłym tygodniu do Waszyngtonu wybiera się Radosław Sikorski. Chciał rozmawiać z doradcami Obamy. Teraz to może być trudniejsze, chociaż znając szerokie kontakty ministra Sikorskiego w Waszyngtonie, pewnie jednak uda mu się z kimś porozmawiać. Tyle, że fakt takiego spotkania, a na pewno treść rozmowy - będzie utrzymywana w tajemnicy.