Stany Zjednoczone mają alibi, aby móc prosić sojuszników o dodatkowe wsparcie w walce z talibami. Tak eksperci komentują decyzję Baracka Obamy. Prezydent nakazał wzmocnić amerykański kontyngent w Afganistanie o 17 tysięcy żołnierzy. Oddziały marines i piechoty mają dotrzeć tam najpóźniej latem.
Ta decyzja to realizacja obietnic z kampanii wyborczej, kiedy Obama przekonywał, że to Afganistan a nie Irak jest prawdziwym polem walki z terroryzmem. W wydanym oświadczeniu prezydent napisał, że zwiększenie liczby wojsk ma ustabilizować sytuację i zapobiec dalszym atakom ze strony talibów.
Te ataki mogą się jeszcze nasilać, bo jak mówią amerykańscy dowódcy, wiosna i lato z racji pogody są dla grup partyzanckich zdecydowanie łatwiejszym okresem do walki. Poza tym jesienią zaplanowane są w Afganistanie wybory.
Nowe jednostki trafią przede wszystkim w pobliże granicy z Pakistanem, a Amerykanie już myślą o kolejnych wzmocnieniach swojego kontyngentu. To jednak uzależnione jest od wycofania części wojsk z Iraku.