Gdyby zamachowcy w Belgii uderzyli w reaktor jądrowy lub użyli bomb z materiałem radiologicznym, to szkody byłyby dużo większe. Zapobieganie terroryzmowi nuklearnemu to główny cel szczytu, jaki odbędzie w stolicy USA z udziałem ponad 50 państw, ale bez Rosji.
Nuklearny terroryzm to coś realnego, czego nie możemy ignorować. Patrząc na to, co stało się w Brukseli, jest jasne, że nie ma barier, których terroryści nie przekroczą, by zdobyć materiał nuklearny lub radioaktywny lub dostać się do reaktora atomowego. Ci ludzie to barbarzyńcy, przed niczym się nie zatrzymają. Więc to my musimy zbudować granicę, której oni nie mogą przekroczyć - powiedział Polskiej Agencji Prasowej ekspert ds. bezpieczeństwa nuklearnego Kenneth Luongo, zaangażowany w przygotowanie Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego, jaki w czwartek i piątek odbędzie się w Waszyngtonie.
Eksperci podkreślają, że żaden kraj nie jest bezpieczny wobec zagrożenia terroryzmu nuklearnego, a pojedynczy atak mógłby mieć katastrofalne konsekwencje dla znacznej części świata. Zamachy w Belgii są "dzwonkiem alarmowym", bo zgodnie z doniesieniami mediów terroryści planowali atak na jedną z elektrowni atomowych w tym kraju. Najprawdopodobniej planowali w tym celu porwanie szefa belgijskiego programu nuklearnego, którego od grudnia obserwowali, co potwierdzają nagrania znalezione w jednym z mieszkań terrorystów. Ostatecznie do ataku nie doszło - być może dlatego, że zamachowcy musieli przyspieszyć swoje plany.
Znacznie łatwiejszy do przeprowadzenia niż atak nuklearny byłby zamach z użyciem materiału radioaktywnego, który jest szeroko używany w przemyśle i medycynie. Tzw. brudne bomby, czyli zawierające materiał radiologiczny, nie spowodowałyby tak katastrofalnych skutków jak broń nuklearna, ale mogą mieć ogromne konsekwencje ekonomiczne, doprowadzając do promieniotwórczego skażenia znacznego terenu.
Aż dziw bierze, że dotychczas nie mieliśmy jeszcze aktu terrorystycznego z użyciem materiału radiologicznego. On jest tak łatwo dostępny. Gdyby jakakolwiek z bomb użytych przez zamachowców na belgijskim lotnisku była tzw. brudną bombą, to dziś nie mówilibyśmy o pracach naprawczych na lotnisku, ale o jego całkowitej odbudowie - podkreślił Luongo.
Szacuje się, że na świecie istnieje 1370 ton metrycznych wysoko wzbogaconego uranu oraz 505 ton rozszczepionego plutonu. To wystarczy, by zbudować 20 tysięcy bomb nuklearnych o sile porównywalnej do bomby, którą zrzucono na Hiroszimę, oraz ponad 80 tysięcy bomb o mocy tej, która zniszczyła Nagasaki. Materiał nuklearny do wykorzystania w broni mają obecnie 24 kraje. Jeszcze więcej, bo "niemal w każdym kraju, w tysiącach lokalizacji" znajduje się materiał radiologiczny - wskazał Luongo.
Zdaniem ekspertów, ani materiał nuklearny, ani radiologiczny nie jest wystarczająco zabezpieczony i może być wykradziony. Niepokojące są niedawne przypadki kradzieży materiału radiologicznego: w Meksyku w lutym, w Iraku w listopadzie 2015 i w Wielkiej Brytanii w 2013 roku. Co gorsza, w wyszukiwarce Google każdy terrorysta może z łatwością znaleźć instrukcję, jak zbudować brudną bombę.
Nie jest tajemnicą, że grupy ekstremistyczne na całym świecie próbują kupić, ukraść lub stworzyć najbardziej niszczycielską broń, by użyć jej w kampanii terroru. To dotyczy Bliskiego Wschodu, ale też Belgii i innych państw - powiedział Andrew Bieniawski, wiceprzewodniczący inicjatywy na rzecz minimalizacji zagrożenia terroryzmu nuklearnego, która opracowała raport z rekomendacjami dla przywódców mających wziąć udział w waszyngtońskim szczycie.
Najważniejsze to stworzenie globalnego systemu w celu monitorowania zasobów materiału nuklearnego i radiologicznego. Obecnie takiego systemu nie ma. Nie ma również wspólnych globalnych zasad, jak z takim niebezpiecznym materiałem postępować. W świecie bezpieczeństwa nuklearnego wszystko jest dobrowolne i poufne. Nie mamy informacji, by ocenić, co dzieje się z tym materiałem w sąsiednim kraju - wskazał. Każde państwo ma interes w tym, by inne skutecznie chroniły swe zasoby, bo przecież materiał może być przeniesiony w dowolne miejsce na świecie. Niezabezpieczony materiał, gdziekolwiek się znajduje, jest zagrożeniem dla każdego, tymczasem wciąż nie uzgodniliśmy między sobą mechanizmów, jak takie zaufanie stworzyć - dodał inny ekspert ds. terroryzmu nuklearnego, profesor Uniwersytetu Harvarda Matthew Bunn.
Zdaniem analityków, konieczne jest utworzenie "globalnie obowiązujących, wymierzalnych i rygorystycznych standardów" dotyczących materiału nuklearnego i radioaktywnego - zarówno do użytku wojskowego, jak i cywilnego. Efektem takiego systemu powinno być ograniczenie zasobów nuklearnych i radiologicznych, a także liczby lokalizacji, gdzie jest przetrzymywany bez należytej ochrony.
Najbliższy Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego, w którym wezmą udział przywódcy i przedstawiciele 52 państw, w tym prezydent Polski Andrzej Duda, będzie już czwartym takim spotkaniem. To inicjatywa prezydenta Baracka Obamy, który ogłosił w 2009 roku, tuż po objęciu po raz pierwszy urzędu, że zabezpieczenie cywilnych zasobów materiału nuklearnego na świecie i minimalizacja ryzyka terroryzmu nuklearnego będzie priorytetem jego prezydentury.
Eksperci oceniają, że dotychczas udało się już sporo osiągnąć. Od 2010 roku ponad 1500 kg wysoko wzbogaconego uranu i wydzielonego plutonu udało się usunąć, a liczba krajów posiadających nuklearny materiał do wykorzystania w broni zmalała z 32 do 24. Poza tym wiele państw znowelizowało przepisy dotyczące bezpieczeństwa nuklearnego. 22 z 23 krajów, które zgodziły się na poprzednim szczycie na zabezpieczenie materiałów radiologicznych, już spełniło lub spełni do końca tego roku swoje zobowiązania w tej sprawie. Z drugiej jednak strony te 22 kraje (nie ma wśród nich Polski) to raptem 14 proc. wszystkich 168 państw należących do Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).
Poza tym aż pięć krajów: Azerbejdżan, Chiny, Gabon, Indie i Arabia Saudyjska choć brały udział w szczytach, to nie wzięły udziału w żadnym z dotychczasowych międzynarodowych zobowiązań. A Egipt nie opublikował przed tegorocznym szczytem raportu z realizacji dotychczasowych zobowiązań.
Wielkim nieobecnym szczytu będzie Rosja, która posiada około połowy światowych zasobów wysoko wzbogaconego uranu i około jednej trzeciej wydzielonego plutonu. Choć Rosja uczestniczyła w trzech pierwszych szczytach bezpieczeństwa nuklearnego, to pod koniec 2014 roku, na tle napięć z Zachodem wokół Ukrainy, zerwała wszelką współpracę i odmówiła wzięcia udziału w tegorocznym szczycie. Rosjanie i tak nie składali zbyt wielu zobowiązań. Ale ich nieobecność będzie bardzo ważna z symbolicznego punktu widzenia, ze względu na ogromne zasoby nuklearne Rosji - powiedział Luongo.
Jak dotąd na żaden szczyt nigdy nie zaproszono ani Iranu, ani Korei Północnej ze względu na ich kontrowersyjną działalność nuklearną i sankcje.
(az)