Po wyborczym sukcesie w niedzielnych wyborach w Meklemburgii skrajnie prawicowa Narodowa-Demokratyczna Partia Niemiec kwestionuje polsko-niemiecką granicę na Odrze i Nysie - pisze "Die Welt".
Dziennik cytuje wypowiedź jednego z deputowanych NPD do landtagu Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Michael Andrejewski mówi, że Pomorze nie kończy się na Odrze, ale obejmuje również tereny należące dziś do Polski.
Dodał, że po wojnie na tych terenach doszło do "poważnych czystek etnicznych". Inny polityk tej partii, Michael Gielnik, powiedział w wywiadzie telewizyjnym: "Granice Niemiec wyznaczyli okupanci. Niemiecki naród nie utożsamia się z nimi".
Niemcy sami za bardzo nie wiedzą, jak interpretować wypowiedzi deputowanych NPD. Nie pozostaje im nic innego, jak wierzyć zapewnieniom, że niemiecka demokracja zrobi wszystko, by nie dopuścić do wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy. Zdaniem politologów, problem jest wyjątkowo skomplikowany. Ostrzegam przed tym, by ciągle mówić o wyborcach, którzy NPD wybrali protestując przeciwko trudnej sytuacji politycznej - mówi Wilhelm Heitmayer z Uniwersytetu w Bilefeld. Skrajna prawica zakorzeniła się w miastach, miasteczkach i wsiach, szczególnie na wschodzie Niemiec. Neonaziści zmieniają tam kulturę polityczną - dodaje.
W niedzielnych wyborach w Meklemburgii, skrajnie prawicowa Narodowa-Demokratyczna Partia Niemiec zdobyła 7,3% głosów i może wprowadzić do landtagu 6 posłów. Meklemburgia jest drugim, po Saksonii niemieckim krajem związkowym, gdzie w ławach poselskich zasiadają członkowie NPD. W parlamentach Brandenburgii i Bremy obecni są deputowani innej skrajnie prawicowej partii - DVU.
Na stronie internetowej NPD zaznaczone są granice Niemiec sprzed I wojny światowej, a także "sudecka" cześć Czech i Austria. "Sudetami" nazywano ziemie czeskie przekazane Rzeszy na mocy traktatu monachijskiego.