Nepalska policja bambusowymi pałkami rozpędziła kilkuset Tybetańczyków i mnichów demonstrujących pod biurem ONZ w Katmandu. Manifestanci domagali się sprawiedliwości i wolnego Tybetu. Zatrzymano co najmniej czterysta osób. Władze nepalskie oświadczyły, że nie pozwolą na protesty przeciwko "przyjacielskiemu narodowi".
Antychińskie nastroje nie słabną w Europie. Z opublikowanego w poniedziałek sondażu wynika, że ponad połowa Francuzów uważa, że francuskie władze powinny zbojkotować igrzyska w Chinach. Międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka skrytykowały wcześniej Nepal za użycie przed kilkoma dniami "nadmiernej" siły wobec demonstrujących Tybetańczyków.
W Nepalu mieszka ponad 20 tys. Tybetańczyków, którzy uciekli z ojczyzny po krwawym stłumieniu tam antychińskiego powstania z 1959 roku. Od zeszłego poniedziałku w Tybecie nie ustają manifestacje, rozpoczęte tydzień temu w rocznicę powstania.
Niespokojnie może być też na trasie między Grecją a Chinami. To właśnie tę drogę będzie przemierzał olimpijski znicz. Władze w Atenach i Pekinie już zapowiedziały wprowadzenie wzmożonych środków bezpieczeństwa. W obliczu manifestacji potępiających przyznanie igrzysk Chinom, których władze nasiliły represje wobec Tybetańczyków, gospodarze tradycyjnej ceremonii zapalenia znicza obawiają się prób jej zakłócenia.