Zakończyły się wojskowe manewry Korei Południowej w pobliżu spornej granicy z Koreą Północną na Morzu Żółtym. Reakcji ze strony Phenianu nie było. Wcześniej Korea Płn. ostrzegła przed odwetem w razie naruszenia granicy.
Ćwiczenia były określone jako rutynowe. Zapowiadano użycie moździerzy, działek Vulcan i śmigłowców Cobra. Przed rozpoczęciem manewrów mieszkańcom południowokoreańskich wysp w rejonie granicy nakazano zejście do schronów podziemnych.
Korea Północna została uprzedzona o manewrach. Od razu ostrzegła, że odpowie "bez litości", jeśli pociski dosięgną wód, do których rości sobie prawo. Przedstawiciele sił zbrojnych w Seulu oznajmili, że są gotowi odpowiedzieć na każdy atak.
Phenian oznajmił też przed manewrami, że Seul "nie powinien zapomnieć lekcji", jaką była reakcja na południowokoreańskie ćwiczenia w listopadzie 2010 roku. Wówczas artyleria Korei Północnej ostrzelała wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Było to pierwsze ostrzelanie strefy cywilnej od wojny koreańskiej z lat 1950-53, co doprowadziło do bezprecedensowego wzrostu napięcia na Półwyspie Koreańskim.