"Samoloty Boeing 787 Dreamliner nie będą mogły ponownie wystartować, dopóki władze nie będą na 1000 procent pewne, że są one bezpieczne" - oświadczył amerykański minister transportu Raymond LaHood. Podkreślił, że nie jest w stanie powiedzieć, kiedy konkretnie te nowoczesne maszyny wzbiją się w powietrze. "Musimy być cierpliwi" - podkreślił.
Minister stwierdził, że władze muszą w pełni sprawdzić akumulatory, z którymi wiążą się ostatnie usterki techniczne. Litowo-jonowe baterie zamontowane w samolotach tego typu mają większą pojemność i szybciej się ładują, ale w przeszłości przegrzewały się. Właśnie z ich powodu władze lotnicze w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Indiach, Chile i UE zdecydowały się w czwartek zatrzymać na ziemi wszystkie Boeingi 787. Bezterminowo uziemiono więc ponad połowę z dostarczonych do tej pory 50 maszyn. Są wśród nich także 2 maszyny należące do PLL LOT.
Jak podkreśla Agencja Reutera, decyzję o uziemieniu maszyn podjęto niecały tydzień po tym, gdy Boeing i amerykański Federalny Urząd ds. Lotnictwa zapewniły, że są one bezpieczne. Nie miałby żadnych obaw wsiąść do jednej z tych maszyn i polecieć nią - mówił wtedy LaHood. Zaznaczył, że od tego czasu sytuacja się zmieniła, bo doszło do kolejnego incydentu związanego z akumulatorami. Powodem, dla którego uziemiliśmy te samoloty, jest to, że przeprowadziliśmy kolejne konsultacje z Boeingiem i doszło do następnego incydentu - przekonywał. Samoloty te nie będą latały, dopóki nie będziemy mieli możliwości sprawdzenia akumulatorów. Wydaje się, że właśnie w nich tkwi problem - podsumował.