Izraelska artyleria intensywnie ostrzeliwuje leżącą tuż przy granicy libańską miejscowość Wazani - poinformował wieczorem portal Times of Israel. Według mediów Izrael uprzedził już USA, że w najbliższym czasie może rozpocząć operację lądową przeciwko Hezbollahowi w południowym Libanie. Również wieczorem libańskie źródła bezpieczeństwa poinformowały, że na razie przy granicy z Libanem nie ma izraelskich sił pancernych.
Rzecznik izraelskich sił zbrojnych kadm. Daniel Hagari zaapelował wieczorem o nierozpowszechnianie informacji o ruchach wojsk. W ostatnich godzinach pojawiło się wiele doniesień i plotek o aktywności armii na granicy z Libanem (...) Korzystajcie tylko z oficjalnych informacji i nie rozpowszechniajcie nieodpowiedzialnych plotek - wezwał rzecznik, zaznaczając, że celem tego ograniczenia jest bezpieczeństwo żołnierzy.
W poniedziałek w amerykańskich i izraelskich mediach pojawiły się bazujące na źródłach informacje o tym, że Izrael w ostatnim czasie prowadził ograniczone misje zwiadowcze wojsk specjalnych na terenie południowego Libanu. Według niektórych doniesień takie wypady miały tez miejsce w poniedziałek.
Później pojawiły się informacje o tym, że Izrael uprzedził USA i innych sojuszników o planowanej operacji lądowej w południowym Libanie, zaznaczając, że ma być ona "ograniczona". Napisał o tym m.in. dziennik "Washington Post" i portal stacji BBC. Anonimowy przedstawiciel USA powiedział agencji Reutera, że rozmieszczenie wojsk izraelskich sugeruje, iż inwazja lądowa na Liban jest nieuchronna.
Izraelskie siły zbrojne ogłosiły w poniedziałek wieczorem, że trzy obszary tuż przy granicy zostały uznane za zamkniętą strefę wojskową i ostrzegły, że wstęp na ten teren jest zabroniony.
Libańska armia wycofała się na co najmniej 5 km od izraelskiej granicy - podał Reuters. Agencja AFP napisała, że jednostki libańskie się przegrupowują.
Napiętą sytuację na granicy Izraela z Libanem potwierdził też rzecznik ONZ Stephane Dujarric, który poinformował, że ponad 10 000 żołnierzy stacjonującej na południu kraju misji pokojowej ONZ w Libanie (UNIFIL) nie może już patrolować kraju ze względu na intensywność walk.
W poniedziałek wieczorem obradował izraelski gabinet bezpieczeństwa. Wcześniej w ciągu dnia minister obrony Joaw Galant ogłosił, że "wkrótce rozpocznie się nowy rozdział wojny przeciwko Hezbollahowi".
Gdyby doszło do operacji lądowej przeciwko Hezbollahowi, wojska izraelskie wkroczyłyby na teren Libanu po raz pierwszy od trwającej nieco ponad miesiąc wojny z Hezbollahem latem 2006 r. Izrael okupował południowy Liban w latach 1982-2000.
Od tygodnia Liban jest intensywnie bombardowany przez izraelskie lotnictwo. Izrael zaznacza, że uderzenia są wymierzone w Hezbollah, nie libijską ludność cywilną, a ich celem jest zabezpieczenie północy państwa, z której ewakuowano ok. 60 tys. osób z powodu ostrzałów Hezbollahu prowadzonych regularnie od wybuchu wojny w Strefie Gazy. Według szacunków rządu w Bejrucie w atakach przez dwa tygodnie zginęło ponad tysiąc osób, a ponad milion Libańczyków musiało z ich powodu opuścić swoje domy.
Izrael ogłosił, że zlikwidował dużą część potencjału bojowego Hezbollahu i zabił niemal wszystkich wyższych rangą dowódców grupy, w tym jej lidera Hasana Nasrallaha. Wojskowi i politycy podkreślają jednak konieczność kontynuowania operacji. Wiceszef Hezbollahu ogłosił w poniedziałek, że grupa będzie nadal walczyła z Izraelem i jest przygotowana na inwazję lądową.
Wspierany przez Iran szyicki Hezbollah kontroluje duże tereny Libanu i stanowi siłę militarną potężniejszą niż armia tego państwa. Jego zbrojne skrzydło jest uznawane przez Zachód za organizację terrorystyczną. Hezbollah od dekad z różną intensywnością walczy z Izraelem. Jest też najsilniejszym ogniwem w koordynowanej przez Teheran i wymierzonej w Izrael i USA sieci działających na Bliskim Wschodzie ugrupowań zbrojonych.