Gruzińska policja rano wkroczyła do siedziby największej partii opozycyjnej w kraju, Zjednoczonego Ruchu Narodowego, by zatrzymać jej lidera Nikę Melię. Doszło do starć z siłami bezpieczeństwa. Eksperci wskazują, że obecna sytuacja nie poprawi sytuacji Gruzji, która stara się o członkostwo w NATO. Polski MSZ zaapelował o powstrzymanie się od eskalacji sytuacji.
Szturm na siedzibę partii, założonej przez byłego prezydenta kraju Micheila Saakaszwilego, zaczął się około godz. 7:30 czasu lokalnego. Policja otoczyła budynek, po czym wtargnęła do środka atakując gazem pieprzowym. Oprócz Melii zatrzymano także 21 działaczy, którzy próbowali zapobiec aresztowaniu opozycjonisty.
W proteście przeciwko akcji służb bezpieczeństwa na ulice Tbilisi wyszli obywatele. Uwolnienia Melii domagało się kilkaset osób.
Melia został oskarżony o zaatakowanie gruzińskiego parlamentu w czerwcu 2019 roku, w tzw. noc Gawriłowa. Do parlamentu w stolicy kraju przyjechał wówczas rosyjski deputowany Siergiej Gawriłow. Relacje Moskwy i Tbilisi są bardzo napięte, więc wizyta polityka rozzłościła polityków, ale też i samych Gruzinów. Doszło do starć, manifestujący próbowali wedrzeć się do parlamentu. Policja użyła gumowych kul, zatrzymano około 300 osób.
Wśród osób, które wpadły w ręce policji był właśnie Nika Melia. Zastosowano wobec niego środek zapobiegawczy w postaci kaucji (której nie chciał zapłacić) i wymóg noszenia elektronicznej bransoletki. Jesienią ubiegłego roku demonstracyjnie jednak Melia postanowił ją zerwać, w proteście przeciwko wynikom wyborów parlamentarnych, w których Gruzińskie Marzenie zdobyło aż 48 proc. Opozycja uważa, że wybory zostały sfałszowane.
Przez długi czas gruzińskie władze nie podejmowały działań wobec Melii, choć mieli podstawę do jego zatrzymania. Wszystko zmieniło się 17 lutego - sąd w Tbilisi zdecydował o tymczasowym aresztowaniu opozycjonisty. Eskalacji konfliktu przestraszył się rząd. Premier Giorgi Gacharia w proteście podał się do dymisji i opowiedział się za koniecznością kontynuowania dialogu politycznego z opozycją. Nowym premierem został jednak Irakli Garibaszwili, który jest wręcz przeciwnego zdania - twierdzi, że działania wobec niesfornych opozycjonistów należy zaostrzyć.
Garibaszwili uzasadniał zatrzymanie Melii, twierdząc, że był "jednym z głównych prowokatorów" i "groził państwu rewolucją".
Wydarzenia w Gruzji zaniepokoiły licznych dyplomatów. Polskie MSZ podkreśliło, że z uwagą śledzi rozwój wydarzeń.