Możliwe jest wtargnięcie uzbrojonych ludzi na polską stronę granicy i ostrzelanie białoruskiej straży granicznej - tak według Pawła Łatuszki miał wyglądać scenariusz akcji dywersyjnej, która była rozważana w Mińsku i w Moskwie. Gość internetowego Radia RMF24 nie ma wątpliwości, że już obecna sytuacja na granicy to prowokacja ze strony Rosji. „Destabilizacja w tym miejscu to cel, który postawili przed sobą Putin i Łukaszenka – mówi jeden z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej i były ambasador Białorusi w Polsce. Gość Tomasza Terlikowskiego opisuje też, jakie nastroje panują wśród białoruskich żołnierzy.
Wczoraj białoruskie wojsko rozpoczęło kolejne manewry w pobliżu granicy z Polską i Litwą. Ćwiczenia w armii białoruskiej trwają właściwie bez przerwy od początku wojny na Ukranie - zwraca uwagę Paweł Łatuszka. Jak podkreśla, wielu żołnierzy i cywilów nie ukrywa swojego niezadowolenia z tego powodu.
Wiemy, że społeczeństwo białoruskie jest antywojenne. Około 90 proc. społeczeństwa, według różnych badań, wypowiada się przeciwko temu, żeby armia białoruska brała udział w wojnie przeciwko Ukrainie - mówi Paweł Łatuszka.
Gość Radia RMF24 wyjaśnia, że to, co dzieje się obecnie w okolicy polskiej granicy, to działania organizowane przez Putina oraz Łukaszenkę.
Dostaliśmy kolejną informację, że tysiąc żołnierzy białoruskich jest teraz przemieszczanych na granicę z Polską. Zdajemy sobie sprawę, że zawsze takie napięcia stwarzają ryzyko większej eskalacji - wyjaśnia były ambasador. Jego zdaniem niebezpieczeństwa agresji nie ma, ale głównym celem Putina i Łukaszenki nadal pozostaje destabilizacja na granicy.
Rozmówca RMF24 podkreśla, że społeczeństwo jest przeciwne udziałowi białoruskiej armii w wojnie przeciwko Ukrainie. Jednak niektóre jednostki wojskowe mogą być specjalnie szkolone, aby stać po stronie Putina.
Jeśli mówimy o siłach operacji specjalnych, które zostały stworzone w ostatniej chwili w systemie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w ramach wojsk wewnętrznych, to tam są nastroje prorosyjskie i tam na pewno odbyło się pranie mózgu - komentuje Paweł Łatuszka.
Na polsko-białoruskiej granicy dochodzi do incydentów z agresywnymi migrantami. Paweł Łatuszka sugeruje, że działają tam również przebrani najemnicy, których celem jest prowokowanie sytuacji na granicy. W prowokacjach bierze udział także białoruska straż graniczna, a Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi wydaje białoruskie paszporty najemnikom z Grupy Wagnera.
Nasz rozmówca wspomina także o stacjonujących na Białorusi obywatelach Afganistanu. Wiemy, że w jednej z rezydencji Łukaszenki na jeziorach Brasławskich znajduje się grupa Afgańczyków. To byli oficerowie służb specjalnych Afganistanu, którzy są przygotowywani do działań na granicy Litwy, Łotwy czy Polski - informuje rozmówca Tomasza Terlikowskiego.
Paweł Łatuszka relacjonuje, że otrzymał informację na temat możliwych prowokacji na granicy.
W 2021 roku dostaliśmy informację, że może być taki scenariusz: kilka osób z bronią przekracza granicę z Polską, później zaczyna strzelać w białoruską straż graniczną, padają ofiary ze strony białoruskiej, białoruska straż graniczna oczywiście strzela w odpowiedzi i już mamy konflikt lokalny. Nawet w tym scenariuszu był opisany wariant, że może być ostrzał z wykorzystaniem artylerii - mówi. Były ambasador Białorusi w Polsce sugeruje, że zarówno Polska, jak i Litwa powinny dać jasny sygnał Łukaszence, że w razie takich prowokacji granice zostaną zamknięte.
Według Pawła Łatuszki, sytuacja na granicy ma przed wszystkim wymiar propagandowy, ale do prowokacji także dochodzi. To nie jest tylko propaganda, lecz również działania, bo grupy są kierowane na granicę. Odbywają się szturmy na granicy z Polską i Łotwą, może mniej z Litwą, bo ich głównym celem na dzień dzisiejszy tak naprawdę jest Polska - wyjaśnia. Dodaje też, że propaganda może wzrastać ze względu na zbliżające się w Polsce wybory.
Gość Radia RMF24 nie wierzy, że naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej w okolicach Białowieży przez dwa białoruskie śmigłowce było przypadkowe. Sugeruje, że pilot helikoptera wiedział, że wlatuje na terytorium Polski. Łatuszka dostarcza także ciekawych informacji, które mogą sugerować, że incydent ze śmigłowcami został zorganizowany na zlecenie Moskwy.
W tym czasie w Puszczy Białowieskiej, 12 kilometrów od granicy z polską, w jednej z 18 rezydencji znajdował się dyktator Łukaszenka i wtedy śmigłowce naruszają granicę Polski. Czego można oczekiwać? A jeżeli zostaliby zastrzeleni? Konflikt, a Łukaszenka jest 12 kilometrów od granicy. Tak naprawdę można zastanowić się, czy to nie była gra Moskwy? Czy oni nie mogli wykonywać zadań rosyjskich służb specjalnych? Z przykrością muszę powiedzieć, że wpływ agentury rosyjskiej w armii białoruskiej jest ogromny - tłumaczy Paweł Łatuszka.
Gość Tomasza Terlikowskiego wskazuje, że 7 tys. najemników z Grupy Wagnera znajduje się obecnie na terytorium Białorusi. Sugeruje też, że ta liczba może wzrosnąć. Podkreśla, że białoruskie społeczeństwo podchodzi do obecności wagnerowców bardzo negatywnie.
Łukaszenka każdego dnia podczas publicznych wystąpień próbuje wytłumaczyć społeczeństwu białoruskiemu, po co najemnicy Wagnera są na Białorusi, i że ich pierwszym zadaniem jest pomagać w treningu armii białoruskiej - komentuje Paweł Łatuszka. Dodaje też, że wagnerowcy szkolą także dzieci, aby potrafiły posługiwać się bronią.
Według byłego ambasadora Białorusi, głównym celem najemników Grupy Wagnera jest prowadzenie prowokacji na granicy. Wymienia także kolejny cel, czyli "stworzenie tzw. hubu tranzytowo-logistycznego, przez który mogą być przemycani najemnicy Wagnera do Afryki". Według informacji, które posiada Paweł Łatuszka - prezydent Białorusi polecił swojemu synowi Witorowi Łukaszence zająć się sprawami biznesowymi w krajach afrykańskich.
Opr. Natalia Bień