Nie uspokaja się sytuacja na granicy Armenii i Azerbejdżanu. Erywań oskarżył o Baku o naruszenie zawieszenia broni i ostrzelanie pozycji ormiańskich - podaje armeńska agencja Armenpress. Azerbejdżan z kolei wczoraj oskarżył Ormian o otwarcie ognia.
Jak na razie nie ma doniesień o ofiarach.
Do wznowienia walk pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem doszło w nocy z 12 na 13 września. Erywań oskarżał Baku o przeprowadzenie "prowokacji na dużą skalę" oraz ostrzelanie kilku przygranicznych miast. Rząd w Baku z kolei ogłosił, że to Armenia rozpoczęła wymianę ognia, bombardując pozycje wojsk azerskich, przeprowadzając prowokacje na granicy i rozstawiając miny.
W walkach zginęło łącznie 155 osób. Pojawiały się także doniesienia o torturach. W sieci pojawił się film, jak azerscy wojskowi torturują Ormiankę.
Do zawieszenia broni doszło 15 września. Od tamtej pory obie strony oskarżają się o łamanie porozumienia.
Ponowny wybuch ciężkich walk między pozostającymi od dekad w sporze państwami wzbudził obawy społeczności międzynarodowej o rozpoczęcie kolejnego konfliktu zbrojnego na obszarze poradzieckim. Wielu ekspertów międzynarodowych jest zdania, że w konflikt mogą zaangażować się wspierająca Armenię Rosja i pomagająca Azerbejdżanowi militarnie i politycznie Turcja.
Armenia i Azerbejdżan od dziesięcioleci toczą spór o Górski Karabach, zamieszkany przez Ormian separatystyczny region będący de iure częścią Azerbejdżanu. Do ostatniego poważnego zaostrzenia konfliktu doszło w 2020 roku, gdy Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad tym terytorium. Zginęło wówczas ponad 6,6 tys. osób.
Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne, podpisano trójstronne porozumienie o zawieszeniu broni; sygnatariuszami dokumentu są Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja jako gwarant. Azerbejdżan utrzymał zdobyte na Ormianach tereny a także przejął kontrolę nad trzema rejonami przylegającymi do Górskiego Karabachu. Moskwa rozlokowała w regionie około 2 tys. żołnierzy, jako siły pokojowe.
W ostatnich dniach Armenia zwróciła się o pomoc militarną do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) - sojuszu wojskowego, w którego skład wchodzą Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Rosja, Tadżykistan i Uzbekistan. Pomocy odmówiono, tłumacząc to w następujący sposób: Uważamy stosowanie siły za niedopuszczalne. W celu regulowania konfliktów należy stosować wyłącznie metody polityczne i dyplomatyczne.
Wielu ekspertów wiąże takie postępowanie z faktem, że Rosja, największe państwo sojuszu, osłabiona wojną na Ukrainie, nie ma wystarczających środków na angażowanie się w kolejny konflikt, a pozostałe kraje chcą na tym zbić własny kapitał polityczny.