Rząd Indonezji nie wyda Moskwie "czarnych skrzynek" z rosyjskiego samolotu Superjet-100, który 9 maja rozbił się podczas lotu pokazowego. Zginęło wtedy 45 osób.
Rosyjski samolot Superjet-100 z niewyjaśnionych na razie przyczyn rozbił się podczas lotu pokazowego, w trudno dostępnym rejonie w wulkanicznym masywie górskim Salak na zachodzie Jawy. Wśród 45 osób na pokładzie było ośmiu Rosjan, a także obywatele Indonezji, Francuz i Amerykanin.
Chociaż wciąż trwają poszukiwania "czarnych skrzynek" z rozbitego samolotu, władze indonezyjskie odmówiły wydania ich Rosjanom. Powołały się przy tym na prawo międzynarodowe, które stanowi, że śledztwo w sprawie przyczyn wypadku lotniczego musi toczyć się w kraju, w którym doszło do katastrofy.
Tatang Kurniadi, szef krajowej Komisji do spraw Bezpieczeństwa Transportu powiedział, że dochodzenie potrwa co najmniej cztery miesiące lub do roku, ponieważ w przeciwnym razie "może ucierpieć reputacja Indonezji". Jak wyjaśnił, wyniki śledztwa, które muszą być "przejrzyste" i "wiarygodne", mogłyby być źle udokumentowane.
W poniedziałek, odpowiadając na żądania Moskwy, rzecznik wiceprezydenta Indonezji Boedino, Yopie Hidayat powiedział, że "dochodzenie będzie kontrolowane przez instytucje indonezyjskie. Rosja udzieli tylko wsparcia". Komisja ds. transportu oświadczyła, że po ich odnalezieniu czarne skrzynki zostaną przekazane do laboratorium komisji. Jej eksperci skorzystają z rosyjskiego oprogramowania komputerowego, by odczytać dane ze skrzynek. Jeżeli zaś będą one zbyt zniszczone i ich zapisy nie będą dostępne, komisja zwróci się o pomoc do ich producenta. O ile się nie mylę, fabryka która je wyprodukowała znajduje się w Ameryce - powiedział inny przedstawiciel komisji Masyhuri - Spodziewamy się, że analiza zapisu zajmie miesiąc, jeśli skrzynki nie są zniszczone.Jak podał "The Jakarta Globe", do stolicy Indonezji przyleciało ponad 70 rosyjskich ekspertów, którzy mają pomóc w badaniu przyczyn katastrofy.
Suchoj Superjet-100 przyleciał do Indonezji w ramach podróży promocyjnej po Azji Południowo-Wschodniej. Wystartował z lotniska w Dżakarcie. Kontrola naziemna straciła z nim kontakt 21 minut później - bezpośrednio po tym, gdy załoga poprosiła o zezwolenie na obniżenie wysokości lotu z 3 tys. do 1,8 tys. metrów. Według indonezyjskich władz nie jest jasne, dlaczego obaj rosyjscy piloci zażądali zgody na nagłe zejście w dół i to w okolicy wysokiego na ponad 2 kilometry wulkanu.
Ciała ofiar katastrofy są tak bardzo zmasakrowane, że trudno jest określić, ile ofiar już odnaleziono. W wielu wypadkach identyfikację trzeba będzie przeprowadzić na podstawie kodu DNA.