Pół miliona ludzi we wschodnich Indiach odcięły od świata powodzie, wywołane przez monsunowe deszcze. Blisko 1,2 mln mieszkańców stanu Bihar straciło domy. Zła pogoda i padające nadal obfite deszcze utrudniają akcję ratunkową.
W dwa tygodnie po wylaniu rzek Saptakosi w Nepalu i Kosi w Biharze, władze przejęły kontrolę nad prywatnymi promami, których właściciele usiłowali zbić majątek na nieszczęściu innych, żądając za wywiezienie z zagrożonych terenów po 150 dolarów od osoby. Obecnie do miasta Trivenigandż niedaleko granicy Nepalu, co kilkanaście minut przypływa łódź z uciekinierami z zalanych wsi.
Szacuje się, że w powodzi zginęło co najmniej 75 osób - zdaniem władz Biharu liczba ta może okazać się jednak znacznie wyższa.
Od czerwca, gdy rozpoczął się sezon przyszedł okres monsunu, w Azji Południowej zginęło ponad tysiąc osób, głównie w indyjskim stanie Uttar Pradeś, gdzie śmierć poniosło 785 osób. Ofiary śmiertelne są też w Nepalu i Bangladeszu.