Kiedy Zachód ma problemy z przestrzeganiem własnych sankcji nałożonych na Rosję, takich problemów nie mają... Huti. Jemeńscy rebelianci zaatakowali dwa tankowce, z których jeden transportował rosyjską ropę naftową do Azji, a drugi - rosyjski olej roślinny do Chin. Organizacja niedawno zapewniała, że nie będzie się mieszać w interesy Moskwy i Pekinu.

Dronem morskim w "Chios Lion"

Huti nie ustają w atakach na okręty na Morzu Czerwonym. Jemeńscy rebelianci za cel obrali tym razem dwa tankowce; do obu ataków doszło w poniedziałek.

Jak wynika z wydanego dzień później przez Centralne Dowództwo USA oświadczenia, Huti za pomocą drona morskiego zaatakowali "Chios Lion" - pływający pod banderą Liberii, należący do Wysp Marshalla, a obsługiwany przez Grecję tankowiec transportujący ropę naftową.

Sal Mercogliano, historyk morski i profesor historii na Uniwersytecie Campbell w amerykańskiej Karolinie Północnej napisał na platformie X, że okręt płynął do Azji. Niezależny rosyjski portal "The Moscow Times" podał z kolei, że tankowiec transportował 100 tys. ton ropy naftowej z rosyjskiego portu Tuapse nad Morzem Czarnym.

Do ataku doszło 100 mil morskich (ok. 185 km) na północny-zachód od portu Al-Hudajda w zachodnim Jemenie. We wtorek Huti opublikowali wideo, które - jak zaznaczyli - przedstawia atak na "Chios Lion". Na nagraniu widać uderzający w tankowiec dron morski, a następnie kulę ognia.

Tego samego dnia agencja Reutera poinformowała, że okręt doznał niewielkich uszkodzeń lewej burty. Tankowiec zmienił kurs z południa na północ, by załoga mogła ocenić powstałe szkody i zbadać potencjalny wyciek ropy naftowej.

Zmasowany atak na "Bentley I"

Amerykańskie wojsko poinformowało, że Huti zaatakowali w poniedziałek także "Bentley I" - pływający pod banderą Panamy, należący do Izraela, a obsługiwany przez Monako tankowiec transportujący rosyjski olej roślinny. Amerykanie zaznaczyli, że jednostka zmierzała do Chin.

W tym przypadku jemeńscy rebelianci użyli większej liczby środków, w tym dwie małe łodzie, drona morskiego i balistyczny pocisk przeciwokrętowy. Skutki ataku nie są znane - Dowództwo Centralne USA podało jedynie, że nikt z członków załogi nie odniósł obrażeń.

Jak wynika z danych MarineTraffic, serwisu śledzącego ruch statków na całym świecie, portem docelowym okrętu "Bentley I" był chiński Szanghaj. Tankowiec 4 lipca opuścił rosyjski port Taman na Morzu Czarnym, a do Chin powinien dotrzeć - według szacunków - 4 sierpnia.

Choć mogłoby się wydawać, że atak na tankowiec transportujący rosyjski olej roślinny jest mało znaczący, to warto spojrzeć na statystyki. "Newsweek" przypomniał dane opublikowane w maju przez rosyjski resort rolnictwa, z których wynikało, że w pierwszym kwartale tego roku Rosja odpowiadała za 58,4 proc. chińskiego importu oleju roślinnego. Moskwa zwiększyła eksport tej substancji do swojego quasi-sojusznika o 18,2 proc., do 578,3 tys. ton.

Huti rzecz jasna przyznali się do obu ataków i oświadczyli, że były one odpowiedzią na izraelskie bombardowanie miasta Chan Junus w Strefie Gazy. Do ataku doszło w sobotę 13 lipca.

Zachód kontra Huti

Jemeńscy rebelianci rozpoczęli ataki na międzynarodowy szlak handlowy na Morzu Czerwonym po wybuchu wojny między palestyńskim Hamasem a Izraelem w październiku ubiegłego roku. W odpowiedzi Stany Zjednoczone i kilka krajów europejskich rozmieściło swoje okręty wojenne w celu ochrony jednostek cywilnych.

"Newsweek" przypomniał doniesienia Bloomberga z marca, zgodnie z którymi Huti mieli przekazać Chinom i Rosji, że ich okręty mogą bez przeszkód pływać po Morzu Czerwonym. Powód jest prosty - jemeńskich rebeliantów wspiera Iran, a Moskwa i Pekin utrzymują bliskie stosunki z Teheranem.

Dziennik przytoczył również inne doniesienia mediów, zgodnie z którymi prezydent Rosji Władimir Putin ma rozważać zaopatrzenie Huti w balistyczne pociski przeciwokrętowe.