Zbliżający się do południowo-wschodnich wybrzeży USA huragan Dorian cały czas słabnie. Ma kategorię drugą w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Cały czas kieruje się w stronę Florydy - poinformowało amerykańskie Narodowe Centrum ds. Huraganów (NHC).
Huragan obecnie znajduje się ok. 160 km na północny wschód od West Palm Beach na Florydzie. Prędkość wiatru spadła do 175 km/godz.
Jak wynika z prognoz, huragan będzie powoli przemieszczał się niebezpiecznie blisko linii brzegowej wschodniego wybrzeża Florydy. Ostrzeżenia mówią, że nawet jeśli centrum huraganu nie uderzy na lądzie, nie można wykluczyć ogromnych szkód w amerykańskich stanach. Zgodnie z komunikatem Amerykańskiego Czerwonego Krzyża, efekty przejścia Doriana może odczuć nawet 19 milionów mieszkańców Florydy, Georgii i Karoliny Południowej.
Gubernator Georgii Brian Kemp zarządził ewakuację przybrzeżnych terenów stanu, w tym kilku wysp. W telewizji Fox News Channel Kemp wyraził obawy, że Dorian uderzy w ląd silnym wiatrem, powodziami i ogromną falą sztormową. Powiedział, że na autostradzie międzystanowej nr 16 już rozpoczął się wzmożony ruch samochodów, którymi ludzie wyjeżdżają bardziej bezpieczne rejony.
Dorian obecnie szaleje nad Bahamami. Od kilkunastu godzin słabnie, ale zdążył wyrządzić ogromne szkody. Wiadomo o pięciu ofiarach śmiertelnych żywiołu na wyspach Wielkie Abaco i Wielka Bahama, zamieszkanych łącznie przez 70 tys. osób. Ciągły wiatr przekraczał tam prędkość 290 km/godz., w porywach nawet 350 km/godz., a fale sztormowe osiągały wysokość ponad 7 metrów. Żywioł spowodował gigantyczne powodzie, a uszkodzonych lub całkowicie zniszczonych zostało około 13 tysięcy domów.
Najbardziej niszczycielskie okazały się fale powodziowe, które sięgały nawet drugiego piętra. Ludzie musieli szukać schronienia na strychach lub w sąsiednich budynkach, które oparły się żywiołowi.